2016/12/16

DZIŚ SĄ MOJE URODZINY


Mam wrażenie, że tak niedawno obchodziłam 16, 17 czy 18 urodziny, a tymczasem upłynęło od nich w pierwszym przypadku już 17 lat... Jakkolwiek na to nie spojrzeć, to szmat czasu. Nie mam pojęcia kiedy to minęło, przecież to wszystko działo się tak niedawno. Niedawno zdawałam maturę, startowałam na studia, kończyłam studia, zaczynałam pracę, kończyłam jeden związek, zaczynałam nowy, kochałam na nowo. Dziś jestem w jeszcze innym miejscu, z innymi ludźmi w okół siebie, z nowymi planami i doświadczeniami, o których kiedyś bym nie pomyślała. 
Dziś obudziłam się rano i przed godziną 11, skończyłam 33 lata. 


Kiedyś wydawało mi się, że w tym wieku to będę już taka stara, poukładana, ustabilizowana, a tymczasem... Tymczasem nadal czuję się młodo, chociaż w zupełnie inny sposób bo zmarszczek mam jednak odpowiednio więcej. Nadal nie zawsze wiem czego chcę, nadal miewam humory, zmieniam zdanie i jak czasem na siebie spojrzę z boku to myślę sobie, że jestem niestabilna emocjonalnie. Nadal jestem gotowa rzucić wszystko, zmienić to co mi w moim życiu nie odpowiada chociaż już ostrożniej rozważam "za"i "przeciw", i przygotowuję sobie wyjście awaryjne.


Co się dziś zmieniło? Nic. Zupełnie nic. Bo kartka w kalendarzu nie ma żadnego znaczenia, wiek nie ma znaczenia. Dalej wszystko mogę. Oczywiście czasu nie cofnę i wszystkiego nie przeskoczę, wielu rzeczy już pierwszy raz nie zrobię bo te doświadczenia już za mną, ale za to ile nowych przede mną. I to jest ważne, to co będzie. Bo tamto już było i nie wróci.

Młodość ma właśnie ten cudowny atut pierwszego razu, wiele rzeczy wtedy dzieje się pierwszy raz w życiu. Tylko, że wtedy człowiek tego nie doceniał, nie potrafił celebrować. To wszystko się po prostu działo, często podszyte strachem, który z perspektywy czasu wydaje się zupełnie nieuzasadniony.
Dojrzałość zaś przynosi coś zupełnie innego, równie cennego. To doświadczenie życiowe. To wiedza o tym co ważne, co mniej, a co wcale. To świadomość, że nie odpowiadam za cały świat i całym światem przejmować się nie muszę. Że nie odpowiadam za dobre samopoczucie innych i nie jestem od tego by ich uszczęśliwiać, ale jednocześnie, że nie mam prawa nikogo krzywdzić i nikt nie ma prawa krzywdzić mnie.  Że karma wraca, często szybciej niż nam się wydaje. Że w relacje tak jak się wchodzi, tak się z nich wychodzi jeżeli są dla mnie złe. Że życie ze zdrowym egoizmem pod rękę jest jedną z moich najlepszych decyzji, że dopóki moje decyzje nikogo bezpośrednio nie krzywdzą, mam do nich prawo. Bo to moje życie i drugiego nie będzie. I mam prawo żyć tak jak uważam za stosowne. Że zdrowy balans to nie żaden frazes; jest czas na pracę, ale i czas na odpoczynek. Że praca nie może być życiem bo zabraknie czasu by żyć naprawdę. Ale też że pieniądze może szczęścia nie dają, ale bardzo życie ułatwiają. 

Bo w życiu trzeba być szczęśliwym. Cokolwiek to szczęście dla każdego z nas nie znaczy. Że jeżeli coś nas w tym życiu uwiera, to warto zawalczyć, zaryzykować i zmienić to. Bo ani się obejrzymy, a pojawi się tutaj kolejny post ze wstępniakiem "17 lat temu napisałam pewniem post..." Tylko, że ja wtedy już będę miała 50 lat, a Wy?

Czas ucieka szybciej niż nam się wydaje. Spoglądając wstecz, ile sytuacji wydarzyło się tak niedawno? Każdy z nas mógłby pewnie podać całą listę. A ile to już lat minęło? W większości przypadków zapewne szmat czasu... A przecież to było tak niedawno...