Co by było gdyby, co by było gdybym nagle miała znaleźć się na bezludnej wyspie? Jakie kosmetyki bym ze sobą zabrała? Jaki tusz, róż, jakie cienie… Prawda taka, że… żadne. Bo jakbym już znalazła się na bezludnej wyspie to makijażu z pewnością bym nie robiła. Po co skoro i tak by mnie nie widział ;) Ale tak na poważnie na wyjazdach wakacyjnych nie maluję się, jak wakacje to i dla ducha i dla ciała, i dla skóry w tym przypadku.
Mam jednak swoich ulubieńców. Może nie właśnie na bezludną wyspę, ale takich, które są dla mnie numerem jeden, każdy z nich. Te, do których planuję zawsze wracać, których nie planuję zastąpić i które są na tyle uniwersalne, że pasują mi praktycznie zawsze i wszędzie.