2019/07/17

RADY DLA TYCH, KTÓRZY BOJĄ SIĘ PROWADZIĆ CZYLI ROK PO POWROCIE ZA KÓŁKO


Za chwilę minie rok odkąd wróciłam za kierownicę. Dużo albo nie dużo, ale zmieniło się przez ten czas wiele. Jak przypominam sobie swoje początki, to chce mi się śmiać, chociaż wtedy było mi bardziej do płaczu. To czas gdy przestałam rano jadać śniadania, bo każdego poranka ze stresu, że będę musiała prowadzić, miałam tak ściśnięty żołądek, że nie byłam w stanie nic zjeść. Dziś ten czas jest fajnym wspomnieniem, na szczęście już wspomnieniem, a ja w końcu poczułam się za kierownicą spokojnie i naprawdę mam frajdę z prowadzenia. Jak to się stało?

Dla osób, które nie znają mojej historii, zapraszam TUTAJ
W skrócie zaś historia jest taka, że prawo jazdy zrobiłam 17 lat temu, po czym przez 16 lat nie prowadziłam... Największy błąd, który zrobiłam to to, że nie zaczęłam prowadzić od razu po zdaniu egzaminu, bo później było już tylko trudniej i tylko gorzej, a strach narastał. Później zdarzył się wypadek, w którym uczestniczyłam jako pasażer, później były jeszcze inne zdarzenia komunikacyjne, były też próby wyjścia z sytuacji, wykupione godziny z instruktorem. I nic. To znaczy z instruktorem jeździło mi się świetnie, ale po kilku godzinach on sam stwierdził, że dalsze, wspólne jazdy nie mają większego sensu, bo samochód prowadzić potrafię. Kwestia tylko taka, żebym miała odwagę wsiąść do tego samochodu sama. Nie miałam.


No i tak zleciało mi 16 lat życia.

Wiecie, ja cały czas uważam, że nie każdy musi mieć prawo jazdy. Naprawdę. Wręcz uważam, że prawo jazdy jest zbyt powszechne. I jeżeli ktoś nie czuje się dobrze za kierownicą, nie potrafi się skoncentrować, oceniać odległości i wiele innych, to lepiej żeby nie prowadził.
Mało tego, jeżeli ktoś nie czuje, że w ogóle potrzebuje prowadzić, bo nie przemieszcza się specjalnie, bo funkcjonuje w dobrze skomunikowanym miejscu, bo lubi taksówki, rowery etc. Też nie musi mieć prawa jazdy.

Nie rozumiem tej presji, którą często obserwuję, że prawo jazdy mieć trzeba. Bo to wygoda. No dla mnie wygoda, dla wielu innych osób też, ale to nadal nie znaczy, że dla każdego. 
Poza tym prawo jazdy to być może z jednej strony wygoda, ale z drugiej też ogromna odpowiedzialność i zobowiązanie finansowe. W kontekście prawo jazdy = prowadzenie samochodu w tym przypadku.



Dlaczego ja chciałam wrócić za kółko? Bo mi brak prowadzenia samochodu utrudniał wykonywanie pracy i ograniczał mnie zawodowo. Po prostu w branży, w której wtedy działałam i w sumie działam nadal, prawo jazdy jest bardzo potrzebne. Choć nie obowiązkowe co pokazał mój przykład bo i bez niego działałam, ale było mi w pewnym momencie już cholernie trudno i to był moment przełomowy. Pisałam o tym więcej właśnie TUTAJ



JAK ZNÓW ZACZĄĆ PROWADZIĆ

Z doświadczenie wiem, że gadanie innych "po prostu wsiądź i jedź", "to proste" i tak dalej, na niewiele się zdaje. Bo niestety to trzeba poczuć. Mam takie wrażenie, że po prostu trzeba się bardzo wkurzyć na siebie. A to niestety chyba jednak przychodzi najtrudniej, no bo i jak to zaplanować?
Niemniej jak poczujesz, że już dość, koniec i zawalczysz choćby nie wiem co, to ja mam kilka podpowiedzi z mojej perspektywy.


Dogadaj się z kimś bliskim, znajomym, kto może z Tobą potrenować na początek. Trenuj rano lub późnym wieczorem gdy ruch jest najmniejszy.

Ja akurat uważam, że lepiej aby nie był to mąż czy partner, no chyba, że jest wyjątkowo cierpliwy i spokojny, a wspólna jazda nie stanie się dla was powodem do kłótni. Generalnie chodzi o brak zaangażowania emocjonalnego między wami, tak aby osoba towarzysząca na chłodno mogła zwrócić ci uwagę.

Pierwszy, pierwszy raz wsiadł ze mną do samochodu mój tata, który w tym czasie był w Gdańsku. O 5 rano pojechaliśmy na parking jednego z hipermarketów i przesiedliśmy się żebym ja była za kierownicą. Chodziło o to żebym miała ogromny plac, gdzie nie będzie innych uczestników ruchu.
Trenowaliśmy od samego początku, absolutnego początku; ustawienie wszystkiego, odpalenie samochodu, ruszanie, zatrzymywanie się itd. Tata był przerażony... Chyba nie spodziewał się, że jest tak źle... Niestety albo i stety, tata nie mógł być w Gdańsku dłużej i nie było możliwości żeby jeździł ze mną dalej. Myślę, że dobrze wyszło. Bardzo mu zależało żebym wróciła za kierownicę, ale chyba za bardzo się przejął jakich podstaw nie pamiętam, a które dla niego są tak oczywiste. Stąd uważam, że lepiej nie jeździć z kimś, z kim jesteśmy emocjonalnie związani.

Tak w tej historii pojawia się moja bardzo dobra koleżanka Ola. Jak jestem jej wdzięczna nie potrafię opisać, dziękowałam wielokrotnie i chyba nigdy nie przestanę, bo to w ogromnej mierze dzięki niej, jestem teraz w miejscu, w którym jestem, jeśli chodzi o prowadzenie auta.
Z Olą umawiałyśmy się wieczorami. Przyjeżdżała do mnie pod dom, przesiadała się do mojego auta, a moim zadaniem było prowadzić. Powoli. Najpierw po osiedlowych drogach, później coraz dalej. Jeździłyśmy na początku codziennie, tak aby nie było przerwy. Żebym wpadła w rytm.

Wykazała się ogromem cierpliwości i spokoju. Dziesiątki razy przerobiła ze mną manewr ruszania pod górkę, i nigdy się nie zirytowała jak wchodziłam na tak wysokich obrotach, że samochód wył.


Trenuj najpierw na prostych, a następnie bardziej skomplikowanych drogach. Przerabiaj trasy, które przyjdzie ci w przyszłości pokonywać najczęściej.


Ale w końcu przyjdzie moment gdy musisz wsiąść do auta samej. Dasz radę, naprawdę to jest do zrobienia. Mnie ogromnie motywowały osoby starsze za kierownicą. Ilekroć widziałam starszą osobę za kierownicą, myślałam sobie, że skoro oni dają radę, dlaczego ja miałabym rady nie dać. Nie zrozumcie mnie źle. Chodzi mi o wiek w kontekście refleksu, koncentracji i odwagi do prowadzenia w ogóle. Mi to pomagało.


GOOGLE MAPS

Cudowna usługa i ogromnie polecam. Przed wyjazdem na trasę, której nie byłam pewna, sprawdzałam sobie jak ona dokładnie wygląda na Google maps. To pozwalało mi przygotować się do drogi.
Oczywiście nigdy nie przewidzisz wszystkiego, choćby roboty drogowe, ale to zawsze jakaś pomoc.
Ja akurat miałam dodatkowo o tyle łatwiej, że będąc pasażerem byłam dość świadomym uczestnikiem ruchu. Obserwowałam zawsze drogę i wyjeżdżając później jako kierowca, po swoim mieście, wiedziałam już gdzie jest zakaz wjazdu, gdzie jednokierunkowa itd.


WIZUALIZACJE

Ano właśnie, bo jak już sobie sprawdzisz trasę, może to zabrzmi teraz banalnie, ale warto przerobić ją sobie w głowie. Po prostu wizualizować sobie jak jedziemy, gdzie się zatrzymujemy, gdzie skręcamy i tak dalej.
Podobno pomaga sama wizualizacja szczęśliwego dojazdu na miejsce, wiecie coś jak sportowiec wizualizujący sobie wygrany turniej. W sumie dlaczego nie spróbować, na pewno nie zaszkodzi.


WYBIERZ OKRĘŻNĄ DROGĘ 

Jeżeli jakieś miejsca na trasie wzbudza twój paniczny lęk, omiń je. Wybierz na początek okrężną trasę, grunt żeby spokojnie dojechać do celu. Każdy nabiera doświadczenie, każdy dzień za kółkiem to jeden dzień bliżej dnia, gdy poczujesz się za kierownicą swobodnie. Dojedziesz do celu 10 minut później, trudno, ale dojedziesz.
Ważne jednak żeby nie doprowadzić do sytuacji gdy jakieś miejsca omijamy regularnie. W końcu trzeba tam pojechać i zmierzyć się z lękiem. Jeżeli popełnimy jakiś błąd, pojechać kolejny raz i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Uważam, że najgorsze co możemy sobie zrobić, to unikać niektórych miejsc. To trochę takie, prowadzę, ale nie jeżdżę przez to skrzyżowanie, prowadzę, ale nie jeżdżę obwodnicą. No nie. Skoro masz prowadzić, to w każdych warunkach. W mieście i na trasie szybkiego ruchu, w słoneczny dzień i gdy leje deszcz. Albo prowadzisz, albo nie. Nie można doprowadzić do sytuacji, że trochę jestem kierowcą, a trochę nie. Bo to dalej ograniczenie, a przecież po to wsiadaliśmy za kółko żeby tego ograniczenia się pozbyć.


PROWADŹ REGULARNIE

Nie wykorzystuj okazji, że w domu akurat jest mąż i może on poprowadzi tym razem. Że może jednak przenocujecie u znajomych, bo lepiej nie prowadzić po nocy. Musisz trenować. To jest banał, ale taka jest prawda. Potrzebna ci regularność.


PARKUJ NAWET NA KOŃCU ŚWIATA

Boisz się parkowania? Ja też się bałam. W sumie nawet do dziś nie czuję się jeszcze mega pewnie, ale na pewno lepiej niż kiedyś.
Obawy, że nie będzie gdzie zaparkować są totalnie bezzasadne, zawsze jest jakieś wolne miejsce. Oczywiście "odpowiednie miejsce", bo to nie wystarczy jakiekolwiek. Na początek potrzebowałam nawet trzech wolnych miejsc obok siebie żeby spokojnie wjechać. No cóż. Stąd niektóre miejsca są po prostu dalej od miejsca docelowego. No trudno, coś za coś. 
Dziś już wjadę nawet między dwa auta, chociaż jak mam wybór, to i tak szukam takiego gdzie wjechać najłatwiej.
Pamiętam jak kiedyś człowiek zwrócił mi uwagę żebym przestawiła samochód bo jak stanę bliżej auta sąsiedniego, to może jeszcze jeden samochód się wciśnie. Odpowiedziałam mu, że jak chce, to mogę mu dać kluczyki i niech mi samochód przestawi, bo ja tak źle parkuje, że wolę zająć więcej miejsca, ale nie uszkodzić komuś samochodu. Nie powiedział nic. Owszem, nie jest to najlepsze rozwiązanie, miejsc jest mało, ale każdy musi się nauczyć. Trudno.
Tak BTW, przestawiłam wtedy ten samochód. Nakręciłam się kierownicą na kilka razy, ale przestawiłam. Honorowo. Choć i tak do dziś się upieram, że kolejny samochód i tak by się obok nie zmieścił. No ale udowodniłam sobie, że się da.

Ale jak już jesteśmy przy innych kierowcach. Najważniejsza zasada powrotu za kierownicę.



MIEJ GDZIEŚ INNYCH KIEROWCÓW

Jedna z najgorszych rzeczy, które możesz zrobić, to przejmować się opinią innych. To tylko powoduje większy stres i nic dobrego ci z tego nie przyjdzie.
Pomyśl sobie, że tych ludzi już najprawdopodobniej nigdy więcej w życiu nie spotkasz, dlaczego więc miałabyś się przejmować ich opinią.
Wiesz, że ten kierowca, który na ciebie zatrąbi albo popuka się w czoło, za chwilę o tobie zapomni? Ma cię gdzieś. W ferworze codziennych spraw za chwilę nie będzie nawet pamiętał o tym zdarzeniu, dlaczego więc ty miałabyś pamiętać, a jeszcze broń boże miałabyś przestać jeździć przez niego.

Najlepiej nawet nie nawiązuj kontaktu wzrokowego z innymi kierowcami. Oczywiście kontroluj sytuację na drodze, musisz widzieć auto z tyłu, z boku, ale nie musisz nawiązywać kontaktu z kierowcami obok. To anonimowe osoby. Jedziesz i rób swoje.
Potrzebujesz jechać wolniej? Jedź sobie spokojnie tym prawem pasem. Pewnie ktoś cię pogoni i zatrąbi. Trudno. Rób swoje. On cię za chwilę wyprzedzi i za chwilę o tobie zapomni. I ty najlepiej zapomnij o nim.


Zobaczysz, jeszcze przyjdzie taki czas, że będziesz jeździć maksymalną prędkością po obwodnicy, przy włączonym radio. Każdy z nas zaczynał. Są tacy, którym prowadzenie przychodzi łatwiej, innym trudniej, jak ze wszystkim. Różne mamy talenty i predyspozycje. Jeżeli jednak czujesz, że chcesz prowadzić, to nie poddawaj się tylko dlatego bo co inni o mnie powiedzą na drodze.
Powodzenia!