2021/01/28

URLOP W DOMINIKANIE CZYLI RELACJA Z PODRÓŻY W WARUNKACH SPECJALNYCH


Na początek dobra wiadomość, podróżowanie w obecnych czasach nadal jest możliwe, i prawnie dozwolone przede wszystkim, choć jednak nie da się ukryć, że obarczone jest większą liczbą ryzyk i formalności, których trzeba dopilnować.

Nie zachęcam, nie zniechęcam, każdy sam podejmuje decyzje. My podjęliśmy decyzję żeby wyrwać się z tego wszystkiego i ostatnie prawie 2 tygodnie spędziliśmy w cudownej Dominikanie.

Tak między Bogiem, a prawdą to początkowo mieliśmy pojechać na południe Polski w góry i w końcu nauczyć się jeździć na nartach... No ale hotele, restauracje i wyciągi zamknięte. Za to nie ma żadnych przeciwskazań żeby polecieć na drugi koniec świata...


Tym razem nasz wyjazd był wyjazdem zorganizowanym. W obecnej sytuacji nie mam specjalnie cierpliwości i nerwów by śledzić wszystkie przepisy i wolałam zdać się na kogoś, kto zorganizuje całość dla mnie.

Tutaj z pomocą przyszło odświeżenie znajomości i tak jedna z moich znajomych jeszcze z czasów studenckich, prowadzi swoje Biuro Podróży Anawa Tour w Szczecinie. I oni właśnie m.in. współpracują z niemieckimi biurami podróży, co jak się później okazało bardzo wyszło nam na dobre.

Ania zorganizowała nam wyjazd z niemieckiego BP ByeBye. Wylot mieliśmy z Berlina (Lufthansa), przez Frankfurt (Condor) prosto do Dominikany. 


TRANZYT NIEMCY

Jeżeli chodzi o formalności - na dzień naszego wylotu tj. 09.01.2021, nie było żadnego zakazu wjazdu samochodem prywatnym na teren Niemiec, w formie tranzytu. Oznaczało to, że od wjazdu do Niemiec, w ciągu 24 godzin musieliśmy opuścić ich terytorium. Żadne kontrole graniczne nie były prowadzone i nikt, nic nam po drodze nie sprawdzał. Na wszelki wypadek jednak warto było zachować choćby sms, który otrzymujemy po przekroczeniu granicy, tak aby mieć podkładkę, o której godzinie wjechaliśmy.


PARKING BERLIN

Ania również zarezerwowała nam miejsce na parkingu, z którym współpracują więc naszym zadaniem było tylko dojechanie pod wskazany adres, pozostawienie auta i skorzystanie z transferu pod lotnisko.

Korzystaliśmy z parkingu pod adresem: Hufenweg 16, 12526 Berlin

Z czystym sumieniem polecam to miejsce. Wjazd jest w pełni zautomatyzowany. Przy rezerwacji otrzymujemy kod QR, którym otwieramy szlaban. Standardowo na miejscu jest pracownik, który wskaże miejsce do zaparkowania, a następnie odwiezie nas na lotnisko.


LOTNISKO BERLIN

Na lotnisku w Berlinie nie wymagano od nas nic, ponad standardowe procedury. Jedno co musieliśmy pamiętać zawczasu to, że Dominiana wymaga zarejestrowania swojego pobytu na specjalnie dedykowanej stronie www i wygenerowania kodu QR. O ten kod poproszono nas odrazu przy odprawie w Berlinie.


LOTNISKO FRANKURT

We Frankfurcie nad Menem mieliśmy przesiadkę, tutaj zmienialiśmy linie na Condor i mieliśmy już docelowy lot. Tak samo jak w Berlinie, nie było żadnych dodatkowych procedur, innych niż zwykle.

Mało tego, samo lotnisko wyglądało jak za starych, normalnych czasów. Gwarno, międzynarodowo, uwielbiam właśnie tę atmosferę lotnisk. Jedynie punkty gastro sprzedawały na wynos i nie można było zjeść przy dedykowanym stoliku, a za to bez przeszkód po prostu na siedzeniach w korytarzu...


WITAMY W DOMINIKANIE

Mogę to podsumować: szybko, konkretnie i na temat. Kolejka do imigracyjnego, weryfikacja paszportu i kodu QR, i oto jesteśmy :)

Dominikana nie wymaga testów, szczepień itp. Mało tego, rząd Dominikany by utrzymać tę ważną dla nich gałąź gospodarki jaką jest turystyka, na swój koszt ubezpiecza wszystkich turystów. Na mail, który podawaliśmy na stronie celem wygenerowania kodu QR, następnego dnia otrzymaliśmy szczegółową informację dot. ubezpieczenia.

Dominikana ubezpiecza nas na wypadek gdybyśmy zachorowali na miejscu; m.in. pokryją koszt kwarantanny na miejscu, zakup nowych biletów, koszty ewentualnego leczenia.

Kilka dni temu zaś wprowadzono dodatkowe rozwiązanie, dla turystów z krajów gdzie przy powrocie wymagany jest test PCR, Dominikana na swój koszt przygotuje 400 000 testów, z których można skorzystać jeżeli nasz kraj stawia taki wymóg.

Jeżeli zaś nie załapiemy się już na darmową pulę (choć przypuszcza się, że zostanie ona zwiększona gdy skończy się pierwsza), test można wykonać w większości hoteli, choć wtedy już odpłatnie. Niemniej jest to maksymalnie wygodne.



Naszą bazą była miejscowość Bayahibe i hotel Viva Wyndham Dominicus Beach, który bardzo, ale to bardzo wam polecam.
Nie miałam jakiś specjalnych wymagań kiedy Ania szukała mi oferty. Miał być akceptowalny standard bo i tak nie planowaliśmy spędzać czasu w pokoju, miało być po prostu czysto i do tego pierwsza linia brzegowa. Tak aby plaża była tuż pod nosem.

Trafiliśmy idealnie. Ten hotel tworzy jeden kompleks wraz z sąsiadującym, a goście obu korzystają z jednej infrastruktury. Jest tam wszystko. Pyszne jedzenie, muzyka, mnóstwo aktywności w ciągu dnia, siłownia, wystarczajaco dużo leżaków. No wszystko, wszystko czego można oczekiwać na wakacjach. Do tego uśmiechnięta, sympatyczna obsługa.

*co ważne, w trakcie naszego pobytu obłożenie hotelu wynosiło 50% więc obecność innych gości była widoczna, ale nie negatywnie odczuwalna. Trudno powiedzieć jakby było przy pełnym obłożeniu.


No ale nie samym hotelem człowiek żyje.

Powiem wam, że nigdy jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do Dominikany. Wydawało mi się, że jest to właśnie bardzo hotelowy kierunek, a leżenie na plaży nie jest celem moich wyjazdów. Rzeczywistość jednak jest jaka jest i wybór był ograniczony, co jak się okazało wyszło nam na dobre.

Bo Dominikana to nie tylko resorty. Dominikanę można zwiedzać jak każdy inny kraj, przy uwzględnieniu oczywiście specyfiki danego kierunku. 
Nie zdecydowaliśmy się na przykład na wynajem auta bo odradzano nam to ze względu na dość chaotyczny sposób jazdy miejscowych, mówić w skrócie, łatwo o wypadek. Zdecydowaliśmy się natomiast na lokalne wycieczki z polskim biurem Rico Travel - też polecam! Genialni przewodnicy i mnóstwo ciekawostek o kraju bez bariery językowej. 

Odwiedziliśmy stolicę kraju Santo Domingo, miejscowość Las Canitas, Zatokę Samana, wypłynęliśmy na obserwację Humbaków, odwiedziliśmy wodospad El Limon, wyspę Cayo Levantado (zwaną wyspą Bacardi bo tam nagrywano jedną z reklam). Dominikana daje mnóstwo możliwości spędzania czasu w terenie. Nie mówiąc o tym, że jest rewelacyjną bazą wypadową na sąsiednie kierunki bo nagle okazuje się, że już tylko rzut beretem jest chociażby do Portoryko.

*przed wylotem czytałam różne informacje nt. bezpieczeństwa w Dominikanie, między innymi, że strach poruszać się po mieście. Nie potwierdzam. W żadnym momencie nie czułam się zagrożona czy choćby niekomfortowo. Miejscowi albo reagowali na nas uśmiechem, albo zwyczajnie nas ignorowali. Oczywiście należy unikać pustych ulic po zmroku, ale to chyba jak wszędzie. 
Bez przeszkód wychodziliśmy z hotelu choćby żeby pospacerować po naszej miejscowości Bayahibe i poobserwować trochę życie miejscowych. 


POWRÓT - PROCEDURY

Przy powrocie, jeszcze na lotnisku w Dominikanie, nie działo się absolutnie nic. Nic ponad standardowe procedury, do tego wszystko poszło max szybko.

Dopiero na lotnisku we Frankfurcie (ponownie mieliśmy lot przesiadkowy) przy przejściu przez kontrolę dla przybywających spoza Strefy Schengen, niemiecki pracownik zapytał nas o testy, ale odpowiedzieliśmy, że jesteśmy w tranzycie (dla tranzytu poniżej 24 godzin nie musieliśmy posiadać testów). Poinformowano nas tylko, że mamy pamiętać właśnie o opuszczeniu Niemiec w ciągu 24 godzin, więc odpowiedziałam, że parking mamy tylko d godziny 17 dnia bieżącego więc wyjedziemy na pewno. Nikt nam nie zadawał więcej żadnych pytań i bez problemu puszczono nas dalej.

Po wylądowaniu w Berlinie i przy opuszczaniu lotniska nikt już nas nie zatrzymywał, i nie zadawano nam żadnych pytań.
Po odbiorze bagażu odrazu zadzwoniłam na nasz parking i po kilku minutach przyjechał po nas samochód.  
Bez problemu w wyznaczonym czasie wyjechaliśmy z Niemiec. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko by dotankować samochód (można się w takim przypadku zatrzymać bo jest to przypadek konieczny). Nie było żadnych kontroli granicznych i płynnie przekroczyliśmy granicę w Szczecinie.


Na początku wspomniałam, że na dobre wyszła nam rezerwacja przez niemieckie biuro podróży. Jedno, że wyjazd wyszedł nam taniej niż przez polskie biuro podróży, ale drugie, że niechcący ominęła nas kwarantanna. Gdy rezerwowaliśmy nasz wyjazd ta jeszcze nie obowiązywała wiec nie było to nasze kryterium. W międzyczasie przepisy się zmieniły, ale nie dotyczyła ona nadal transportu indywidualnego. Znaczy to, że gdybyśmy transportem zbiorowym czyli samolotem wylądowali w Warszawie, mielibyśmy obowiązek odbyć kwarantannę (czy jest ona zgodna z prawem to inna sprawa). Ale gdy wjeżdżamy do kraju własnym samochodem czyli transportem indywidualnym i nikt tego wjazdu nie rejestruje bo nie ma jak, to obowiązku kwarantanny nie było.


Zdaję sobie sprawę, że taki urlop z ewentualnym niepokojem o zdrowie czy wiecznie zmieniającymi się przepisami w różnych krajach, które trzeba śledzić, nie dla każdego będzie przyjemnością. Ja nie żałuję i cieszę się, że podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Bo bardzo dobrze mi ten czas zrobił, zarówno fizycznie jak i psychicznie.