2016/06/24

LUBIĘ TO #2



Najwyższa pora na kolejną porcję małych i większych radości i inspiracji. Dla niewtajemniczonych "lubię to" to zupełnie luźny cykl postów, w których dzielę się fotkami czy linkami, pod którymi możecie znaleźć różne ciekawostki, które w ostatnim czasie mnie zainteresowały. 
A poniżej wszystko to, co ostatnio zebrałam.
 
O apart hotelu Boulevard pisałam Wam TUTAJ, cudowne miejsce nad samym morzem. Dlaczego apart hotel i co to tak naprawdę znaczy? Apart hotel to zespół pojedynczych apartamentów gotowych do zamieszkania, w pełni wyposażonych, spełniających niejako funkcję mieszkania.

Zasada działania apart hoteli w większości przypadków jest taka, że każdy z pojedynczych apartamentów ma swojego właściciela, jednak całością zarządza spółka nadrzędna, która zgodnie z zapisami umów, dzieli się zyskiem z najmu z właścicielami pojedynczych apartamentów.

Ale nie o biznesie jako takim miało być. 

Sam pobyt obiektywnie na rzecz patrząc, do najtańszych nie należy, ale siedząc wieczorem tam na dachu, na tarasie, sącząc sobie whisky czułam się cudownie. Czułam, że właśnie dla takiej chwili warto było ciężko pracować by zarobić i warto te ciężko zarobione pieniądze w ten sposób wydać.
Tych wspomnień mi nikt nie zabierze. Dlatego cały czas powtarzam, że w podróże, w nowe miejsca warto inwestować. Bo one dają nam prawdziwą wartość. Ok., kolejna torebka jest bardzo miłym zakupem, kolejna pomadka też, ale nigdy nie mają dla mnie takiego ładunku emocjonalnego jak ten czas gdy jestem na wyjeździe i chłonę te nowe miejsca i widoki.

Można by rzec, że widok najbardziej banalny z możliwych. Ot, zachód słońca, ale czy tylko ja tak mam, że mimo tylu lat mieszkania nad morzem, wciąż mnie zachwyca? Uważam, że wschody i zachody przy takiej perspektywie, przy tym bezkresie wody, jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, są naprawdę magiczne. 
Siedziałam na tym tarasie ponad godzinę obserwując jak słońce schodzi ku zachodowi.


Ale żeby nie było, że ja tu tylko fotkami epatuję, mam jeszcze kilka linków, które ostatnio zaintrygowały mnie w sieci. 

Jeden z postów Kasi z Simplicite, która zajmuje się tematyką szeroko pojętego minimalizmu. Temat szeroki jak diabli i pole do wielu dyskusji, ale myślę, że duża część z Was zgodzi się ze mną, że oczyszczanie przestrzeni wokół nas ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie. Już same banalne, sobotnie porządki sprawiają, że nagle jak jesteśmy po i mamy już to lśniące mieszkanie, a każda rzecz jest na swoim miejscu to nagle czujemy się… lżejsi? Tak jakby uporządkowanie otoczenia jednocześnie nam samym ściągało jakiś ciężar z barek.
I teraz czy zdawaliście sobie sprawę, że każdy z nas ma w okół siebie prawie 50 rzeczy, które są mu zbędne, i których łatwo może się pozbyć? To może warto spróbować, co? A jakie to rzeczy to zapraszam do lektury pod TYM linkiem.



Jak już będziecie mieli porządki za sobą to ruszymy w podróż. Gdzie? Kuba! Być może jeszcze w tym roku uda mi się ją odwiedzić osobiście, ale na razie zaczytuję się w takich i tym podobnych relacjach. Bardzo zapraszam pod TEN LINK. Bardzo prawdziwa, bardzo szczera i momentami bardzo… smutna relacja z tej cudownej wyspy. 
Wielokrotnie powtarzałam, że takie turystyczne podróże jak ja sama na ten moment praktykuję, to jedynie zaglądanie przez dziurkę od klucza jak wygląda prawdziwe życie w miejscu, które odwiedzamy. Dopiero próby wtopienia się w lokalną społeczność i życie z dala od kurortów pozwolą zobaczyć to, czego na pierwszy rzut oka nie widać.

Kto był na Kubie? Jak wrażenia? To jeden z trzech kierunków, które biorę pod uwagę na zimowe wakacje. Wszystko zależy od cen biletów, które będą dostępne na ten okres.


Mój absolutny hit ostatnich tygodni - truskawki! Wywołują we mnie jakąś niezdrową ekscytację. Czekam na nie z ogromnym utęsknieniem. I myślę, że sam czas kiedy się pojawiają, przełom wiosny i lata, tak pozytywnie mi się kojarzy, że one same idealnie wpisują się w ten okres. Ciepło, budzi się przyroda, pojawiają się stoiska z handlującymi truskawkami, cudny czas!


Eksperymentuję z nimi na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście najbardziej popularne są wszelkiego rodzaju smoothy, bo najszybsze. Zmiksowanie truskawek z … (tu wstaw dowolne) jest spokojnie do ogarnięcia nawet przez takie kuchenne beztalencie jak ja ;)
Ale żeby nie było, wspinam się też czasem na wyżyny kulinarnych dokonać i tworzę sałatki :) ta z truskawkami, fetą i szpinakiem to mój hit. Proste połączenie trzech składników, a tyle smaku. Kto jadł bo miałam już okazję wspomnieć o niej TUTAJ.


Jak już przy sałatkach jesteśmy.
Czy jest tu jeszcze ktoś kto nosi ze sobą do pracy jedzenie w pojemnikach? Bo ja tak. I codziennie wracam z torbą pełną takich pustych pojemników. Stop, wracałam. Bo ostatnio w SuperPharm trafiłam na silikonowe pojemniki marki Jan Niezbędny. Mają jedną, niepodważalną zaletę. One składają się do środka. Qrcze, taki banał, a zrewolucjonizował mi moją drogą powrotną z pracy :) Teraz po opróżnieniu pojemnika składam go praktycznie na płasko i mieści mi się nawet do torebki. Eureka, koniec z chodzeniem z dodatkową torbą, z pojemnikami :)


A żeby zobrazować, tak wygląda pojemnik złożony.


I tak rozłożony.


Dla mnie odkrycie na miarę XXI wieku :)))

Do Kasi z bloga Simplicite już raz dziś linkowałam, ale na jej blogu pojawił się jeszcze jeden post, z którym warto się zapoznać, a mianowicie "jak ubrać się do pracy latem". Post bardzo na czasie i bardzo wartościowy w swej treści dla wszystkich, którzy spędzają lato w biurze. Po szczegóły zapraszam TUTAJ i koniecznie zapoznajcie się z komentarzami bo one też niosą sporo treści.

A tak w ogóle, dziewczyny pracujące w biurach, jak radzicie sobie z upałem? Ja wychodząc z domu jestem chociażby w sukience i gołych nogach w sandałach, ale przekraczając próg biura, zakładam jednak rajstopy i szpilki, które trzymam w pracy. Spróbowałam kiedyś zostać w gołych nogach, ale nie czułam się komfortowo. Jakoś nie spinało mi się to z okolicznościami służbowymi.


Kto korzysta z Instagrama? Ja wciągnęłam się niesamowicie. Ostatnio siedziałam i przeglądałam sobie wszystkie archiwalne zdjęcia, ogromna dawka wspomnień. 
Nie jest to dla mnie narzędzie do zarabiania, przynajmniej nie na ten moment. Cenię je sobie jako archiwum i jako miejsce, w którym nawiązałam mnóstwo cudownych relacji, a cała reszta dzieje się niejako obok mnie. Jak to się wszystko rozwinie, czas pokaże. Ale jeśli ktoś z was czuje większą potrzebę aby rozwinąć u siebie ten kanał to bardzo polecam zajrzeć TUTAJ i poczytać co zrobić żeby na Instagramie zaistnieć. Można sporo ciekawostek wyłuskać.


A na sam koniec jeszcze jeden temat. Praca w domu. O rany, ilu z nas nie marzy sobie jakby to cudownie było jakby nie było trzeba codziennie zrywać się do pracy, jechać w korkach do biura, radzić sobie z szefem i współpracownikami.
Czy jednak praca w domu ma tylko plusy? Oczywiście, że nie. Idealnie wpisuje się tutaj powiedzenie "wszędzie lepiej gdzie nas nie ma". 
Wszystkim, którzy marzą o porzuceniu etatu i pracy na własny rachunek bardzo polecam TEN POST wraz ze wszystkimi komentarzami. Rewelacyjny zbiór doświadczeń.

I to by było na tyle w ramach "Lubię to #2". Jeśli jest coś co was zaintrygowało, chętnie dowiem się co właśnie.