2018/02/04

PODSUMOWANIE TYGODNIA 01/2018 (NOWA SERIA NA BLOGU)


Coś nowego na blogu.



29.01.2018 PONIEDZIAŁEK

Obudziłam się chora. Już przebudzając się w nocy czułam, że coś jest nie tak, ale dopiero rano wszystko stało się jasne. Nie lubię tego stanu, przede wszystkim dlatego, że ja bardzo lubię mieć poczucie kontroli nad wszystkim, a w chorobie jestem bezbronna. 
I wiecie co sobie wtedy pomyślałam? Jaka jest różnica między etatem, a działalnością. A jaka? Na etacie mogłabym sobie po prostu pójść na 3 dni zwolnienia i mieć czas na doprowadzenie się do ładu. Na działalności tego czasu nie mam. Nikt za mnie moich zadań nie wykona. Także wierzcie mi, etat nie zawsze jest zły. A już na pewno ma swoje plusy w chorobie, nie dość, że zarabiamy wtedy również nie pracując, to jeszcze często pracodawca zapewnia prywatną opiekę zdrowotną.
I chociaż nie cofnęłabym czasu, to wszystkie osoby, które narzekają na swoją pracę na etacie, zachęcam aby mimo wszystko rozważyć plusy i minusy. Bo etat wcale nie taki zły jak go malują.

30.01.2018 WTOREK

Sytuacja na froncie chorobowym bez zmian. Walczę.
Musiałam rano wstać i pojechać na Stare Miasto bo wyjeżdżali jeszcze poweekendowi goście. Na szczęście udało mi się wszystko ogarnąć w około 1.5 godziny i mogłam wrócić pod koc.
Mam czas na refleksje. Dziś o plusach własnej działalności. Nie musiałam wstawać o 6 rano  bo zaczynałam dopiero o 11. Mało tego, jak wyżej napisałam, udało mi się zamknąć dzień roboczy w 1.5 godziny i mogłam odpoczywać. Wszystko ma swoje plusy i minusy, jak to w życiu.

Dostałam wczoraj świetną przesyłkę od sklepu Smak Market, TUTAJ LINK. To sklep ze zdrową, tradycyjną żywnością. Mają w ofercie mnóstwo przetworów, konfitury, produkty wegańskie, raw. Bardzo Wam polecam zapoznać się z ich ofertą. Ja właśnie dorzucam sobie do koszyka buraczki z konfiturą malinową. Nie znałam nawet takiego połączenia.

31.01.2018 ŚRODA

Obudziłam się już w lepszym zdrowiu więc od rana powód do małej radości. Powiem wam, że kiedyś życzenia dużo zdrowia wydawały mi się strasznie oklepane, z wiekiem dopiero doceniam ich prawdziwy sens. Człowiek jest w stanie dużo w życiu znieść i z różnymi problemami dać sobie radę, ale jak zdrowia zabraknie to możliwości działania się kurczą. Więc ja już od jakiegoś czasu zwykłam mówić, oby zdrowie było, a z resztą to ja już sobie zawsze poradzę.

01.02.2018 CZWARTEK

Ja to jednak jestem człowiek domowy. Byłam dziś na zaproszenie, na otwarciu nowego Salonu Medycyny Estetycznej i Kosmetologii w Gdańsku. Miło. Miło, że ktoś docenia moją pracę i uważa, że moja opinia ma znaczenie i warto współpracować ze mną w ramach promocji miejsca do moich odbiorców. Bywanie jest fajne, ale na chwilę. Nie czuję się specjalnie komfortowo w takich sytuacjach. Ne jestem głośna, nie pcham się w pierwsze rzędy. Kiedyś mnie to frustrowało, ten mój dystans. Teraz już to w sobie lubię. Jedni postrzegają to jako nieśmiałość, inni wręcz odwrotnie, jako wywyższanie się, bo i z takimi opiniami się spotkałam. Nie mam na to wpływu, to cała ja. Bardzo podoba mi się to, że z wiekiem jednak człowiek zaczyna cenić i akceptować samego siebie. Naprawdę lżej się wtedy żyje.

02.02.2018 PIĄTEK

Pieniądze. Może i szczęścia nie dają, ale życie bardzo ułatwiają. I jakoś, że szczęścia nie dają mówią zawsze ci, którzy je mają.
Lubię pieniądze. Za to ułatwianie życia właśnie, za komfort, i za niezależność, którą dają.

03.02.2018 SOBOTA

Dzień pod znakiem Netflixa. Jednak po ostatnich przygodach z serialem The Affair, którego wszystkie serie obejrzałam praktycznie ciągiem, śpiąc po kilka godzin, przyjęłam zasadę, że na razie nie zaczynam oglądać seriali, które mają więcej niż jeden sezon. Dla własnego bezpieczeństwa.
Za to dziś pochłonęłam trzy filmy. 
Niewierna, The Invisible Guest, Iris.
Jakbym miała wybierać najbardziej polecam The Invisible Guest - na pewno spodoba się wszystkim tym, którzy lubią filmy nieoczywiste, z tajemnicą w fabule.

04.02.2018

Przez długi czas nie lubiłam niedziel. Bo po niedzieli jest poniedziałek. Naprawdę. Pamiętam, że jeszcze za czasów szkolnych niedziela popołudnie to już był taki nastrój wyczekiwania na poniedziałek, trzeba było szykować się do szkoły, no generalnie smutek, że już po weekendzie.
Jak zaczęłam pracować w sumie było podobnie.
Ale już nie jest. Zmieniło się gdy poszłam na swoje bo mimowolnie wymusił to charakter mojej pracy. Teraz każdy dzień jest inny. I smutek końca weekendu odszedł.