2015/08/09

I NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ CZYLI DLACZEGO JESTEM WOJOWNIKIEM


A przynajmniej zawsze tak myślałam. Ja rocznik '83, pokolenie wyżu demograficznego. Od pierwszych lat szkolnych z ponad 30 osobową konkurencją w klasie. Pokolenie kilkunastu czy kilkudziesięciu chętnych na jedno miejsce w najlepszym liceum w mieście, później to samo na studiach. Nauczona, że trzeba walczyć o swoje, ale i że chcieć to móc. Że nie ma rzeczy niemożliwych, że jak nie ja to kto. Że przecież musi się udać. A jak się nie uda to widocznie tak miało być, a za rogiem czeka coś lepszego. 


Chciałam wyjechać z miasta rodzinnego, wyjechałam. Chciałam być samodzielna, byłam i jestem. Nie poczułam miłości do Szczecina jako mojego pierwszego miasta studiów, rzuciłam je i przeniosłam się do Gdańska. Ot tak, załatwiłam temat przeprowadzki, wcześniejszej sesji, formalności w obu dziekanatach, szukania pracy. No bo przecież chcieć to móc. Chciałam pracować, pracowałam, bo praca jest. Chciałam mieć swoje mieszkanie, mam. Chciałam podróżować, rozwijać się, awansować, zarabiać… i wszystko to mam.

I tym wszystkim chciałam Was zawsze zarażać. Pasją i siłą do życia. Bo nic dwa razy się nie zdarza. I nie wierzę, że będzie drugie i każde kolejne życie. Jest tylko tu i teraz, i z tego trzeba korzystać. Walczyć o siebie i o siebie dbać, bo nikt nigdy nie zadba o nas samych tak dobrze jak właśnie my sami.
A jak parę tygodni temu zrobiło mi się smutno, tak potwornie smutno jak już dawno, dawno się nie czułam… to zniknęłam. Bo nie chcę nikogo obarczać tym co niefajne, bo to nie to miejsce. Bo uważam, że trzeba się skupiać na tym co pozytywne i co ciągnie w górę, a nie na rozdrapywaniu ran. Ale jest lepiej, i będzie. I podnoszę się i powoli wracam. Taki jest plan. Przecież jestem wojownikiem.

Kasia