2017/07/27

DLACZEGO NIE POWINIENEŚ RZUCAĆ ETATU


Mam nieodparte wrażenie, że od jakiegoś czasu w mediach trwa intensywna kampania pod tytułem "rzucili etat i poszli na swoje". Etat jest oczywiście przedstawiany jako coś najgorszego co mogło człowieka w życiu spotkać i dopiero własny biznes jest tym co przynosi wyzwolenie, a już etat w korporacji to w ogóle dół i pięć metrów mułu. I mimo, że nie tak dawno sama przeszłam podobną ścieżkę, daleka jestem od gloryfikowania własnego biznesu. To wcale nie jest najlepsza droga, nie dla każdego.


Własna firma nie jest ani lepsza, ani gorsza od etatu. Etat nie jest ani gorszy, ani lepszy od własnego biznesu. To są dwie zupełnie inne formy życia zawodowego. I jak w życiu, każda z nich ma swoje plusy i minusy.
Jesteśmy inni, nic w tym odkrywczego. Ale siłą rzeczy mamy też inne predyspozycje. 


Gdybyśmy wszyscy rzucili pracę na etacie to kto niby miałby pracować u przedsiębiorców?


Mimo, że miałam swoje powody, dla których odeszłam z etatu to jednocześnie uważam, że ta forma zatrudnienia miała również swoje niewątpliwe zalety.


DLACZEGO NIE POWINIENEŚ RZUCAĆ ETATU?


1. Stała pensja. Słynne "czy się stoi czy się leży pięć tysięcy się należy". Niby żartobliwe powiedzenie, a takie prawdziwe. Bez względu na to czy nasza pensja nas satysfakcjonuje czy nie, najczęściej oczywiście nie bo przecież zawsze chciałoby się mieć więcej, to jednak tego jednego przelewu w miesiącu możemy być pewni. I pod ten przelew możemy sobie planować nasze wydatki.

Jeżeli nie lubisz życia na krawędzi i co miesięcznego zastanawiania się ile w tym miesiącu będę miał na życie, nie zostawiaj etatu.



2. Ręka w górę kto chociaż raz nie poszedł na słynne L4 z lekkim przeziębieniem. Albo jeszcze lepiej, kto choroby zwyczajnie nie zasymulował. 
Miło tak sobie czasem na L4 odpocząć, co? 

Po przejściu na swoje zwolenienie lekarskie praktycznie przestaje istnieć. Dopóki człowiek jest w stanie ruszyć ręką i nogą, a czasem nawet nie mogąc ruszyć, robimy swoje. Nie pracuję, nie zarabiam.



3. Normowany czas pracy. Praca od 7 do 15, a może od 8 - 16. Niby nuda, co nie? Codziennie to samo, rutyna wkrada się do życia. A może wręcz odwrotnie Może to właśnie harmonia i poukładanie w życiu. Zdrowy balans między czasem pracy, a czasem odpoczynku.

Prowadząc swoją firmę w pracy jesteśmy praktycznie cały czas. Skoro w trakcie dnia jestem w terenie, na mieszkaniach, to faktury wystawiam po nocy. Tak samo choćby działania promocyjne, każdy czas jest dobry. A w nocy przynajmniej nie dzwoni telefon i nikt nie przeszkadza.



4. 26 dni urlopu. Ustawiona autoodpowiedź i nie ma mnie, umarłam dla wszystkich współpracowników. Przecież zawsze jest ktoś wyżej w hierachii kto może zastąpić w bieżących obowiązkach. Korpo nie stanie gdy pójdę na urlop.

Na swoim niestety często, a już na pewno w początkowej fazie rozwoju, nie ma osoby, której można powierzyć całość obowiązków. Zawsze są kluczowe decyzje, które należy podjąć samodzielnie. 



5. Wolne weekendy. Tak, tak. Wiem, nie zawsze. Ale gro z nas pracuje w systemie poniedziałek - piątek. Sobota i niedziela to wolność. Już sam piątek. Piątek, piątusio, piątunio.

Chcesz mieć swoją firmę? Sobota już nigdy nie będzie taka sama... Ja coraz częściej łapię się na tym, że nawet nie wiem jaki jest dzień tygodnia.



6. Dodatkowe benefity.

  • wczasy pod gruszą
  • prywatna opieka medyczna
  • karta Multisport
  • dodatkowe ubezpieczenie
  • Pracowniczy Program Emerytalny
  • pożyczki pracownicze, tak, tak, takie cały czas w niektórych firmach są dostępne
  • vouchery do kina, na taksówki dla nocnych zmian
  • paczki na święta
  • dofinansowanie do przedszkola czy żłobka dla dzieci
  • i wiele, wiele innych, naprawdę

I teraz zastanów się, czy na pewno chcesz z tego wszystkiego zrezygnować? Na swoim to sobie co najwyżej będziesz mógł kupić bilet do kina, nikt ci go w nagrodę nie da za darmo.



7. Przewidywalność. Możesz nie znosić swojej firmy, możesz mieć dość tych wszystkich absurdalnych procedur, ale... jakkolwiek absurdalne by one nie były, to zawsze wiadomo czego można się spodziewać. Może złego, ale jesteś przygotowany, że to złe może nastąpić. Po odejściu z etatu już nie będziesz taki pewny co cię może spotkać, a spotkać może wszystko.



Nie dajmy się wpędzić w poczucie winy bo pracujemy u kogoś. Nie jesteśmy przez to mniej ambitni czy nudni. Praca na etacie potrafi dać ogrom satysfakcji z dobrze wykonanego zadania, a jej schematyczność, poczucie dobrej organizacji i panowania nad swoim czasem.

Pewnie wśród Was je wiele osób, które cenią sobie tzw. święty spokój, który bardzo często daje etat. I świetnie, jesteście w dobrym miejscu. W życiu nie chodzi o to by robić to co jest modne, ale by robić to, w czym czujemy się dobrze. I w taki sposób, w jaki jest nam dobrze.