2019/11/15

AKCJA PRZEPROWADZKA - JAK POMÓC KOTOM PORADZIĆ SOBIE Z PRZEPROWADZKĄ


Zmiana miejsca zamieszkania zawsze budzi emocje, zostawiamy to co było i idziemy na nowe. I bez względu na to jakie emocje za tym stoją, czy wyprowadzamy się z radością czy z żalem, w głowie milion myśli, jak to będzie, co to będzie. Z tym, że my, ludzie, wiemy co się dzieje, wiemy co przed nami, zupełnie inaczej jest ze zwierzętami. Jak bardzo byśmy do nich nie przemawiali i jak bardzo byśmy nie wierzyli, że sporo rozumieją, to jednak wszystkiego nie zrozumieją nigdy. I w nich dopiero zaczyna się kłębić milion emocji.

Mam w domu koty. Moje dwa kochane, wypieszczone koty. Do niedawna były trzy, ale niestety Misię kilka miesięcy temu przyszło nam pożegnać. Może czuła, może wiedziała, może zwierzęta wiedzą więcej niż nam się wydaje. Może to tak miało być, że tamten dom, miał być jej ostatnim.
Jeżeli bliskie są wam tematy kocie, to historia Misi jest TUTAJ

Obecnie są ze mną Maja i Bunio. Jedno i drugie to już prawie 12- letnie koty. W swoim życiu przeżyły dwie przeprowadzki. Po jednej na sam początek czyli ze schroniska do mnie, i kolejną gdy po około dwóch latach od adopcji, zmieniałam mieszkanie. Pamiętam, że wtedy nawet wzięłam kilka dni urlopu żeby być z nimi przez pierwsze dni. Bardzo bałam się ich reakcji. 

Teraz byłam już bogatsza o to jedno doświadczenie, ale i Maja wraz z Buniem przez te lata zdążyli się zmienić. Minęło 10 lat.


JAK PRZYGOTOWAĆ KOTY DO PRZEPROWADZKI

Gdy w mieszkaniu zaczęły pojawiać się kartony nie było jeszcze widać stresu, raczej zainteresowanie. Dopiero gdy zaczęły znikać rzeczy z szafek i półek, zauważyłam, że koty robią się coraz bardziej zgaszone, więcej leżą i obserwują, przestały się ganiać ze sobą. Tutaj też coraz bardziej zaniepokojona byłam ja.


Starałam się jak najwięcej do nich mówić, mówić czułym głosem, uspokajać, zapewniać. No przecież coś tam muszą rozumieć. A jeśli nie, to wyszłam z założenia, że na pewno tym nie zaszkodzę.


Wtedy też pojawiła się w domu wtyczka Feliway. Genialny uspokajacz kocich emocji. Feliway to nic innego jak kocie feromony, bardzo pomaga przy różnego rodzajach problemach z zachowaniem u kotów, pozwala im wyciszyć emocje i uspokoić się. A wiele kocich problemów ma podłoże właśnie związane z emocjami.
Feliway występuję pod postacią spray, którym można spryskać ulubione miejsca kota, jak i pod postacią wtyczki do kontaktu. To taki odpowiednik popularnych wtyczek zapachowych, które znamy. Ja korzystałam i korzystam z wtyczek do kontaktu i z tego co czytałam opinię, mają jednak większą skuteczność ze względu na zasięg działania. Spray pokryje stricte spryskaną powierzchnię, wtyczka "roznosi się" po pomieszczeniach.

Jedna wtyczka pojawiła się w mieszkaniu, z którego mieliśmy się wyprowadzać, druga w mieszkaniu, do którego mieliśmy się wprowadzać. Tak aby po przeprowadzce w nowym mieszkaniu już Feliway był obecny i pozwolił poczuć się im maksymalnie bezpiecznie.


W pierwszej chwili miałam plan aby przewieźć najpierw Maję, a później Bunia. Maja jest bardziej odważna więc pomyślałam, że jak pierwsza wejdzie na nowe pomieszczenie, to brak towarzysza nie będzie dla niej dodatkowym stresem. Miałam tylko jeden transporterek i tak wydawało mi się logicznie. Ostatecznie uznałam, że lepiej jednak będzie pożyczyć od kogoś drugi, i zabrać je razem. Że to jednak obojgu tylko się przysłuży, a nawet jak nie przysłuży, to na pewno nie zaszkodzi.

Ostatnie dni przed przeprowadzką nie były najłatwiejsze. Nagle po domu zaczęło kręcić się sporo obcych ludzi, było duże zamieszanie z wynoszeniem dużych gabarytów. Bunio dużą część tego czasu spędził pod łóżkiem albo za kanapą.
I muszę wam powiedzieć, że zadziwiająco łatwo weszły do tych transporterków. Gdy jedziemy do weterynarza jest zawsze wielka awantura żeby dały się w nich zamknąć, w tym przypadku wystarczyło je lekko zachęcić i weszły bez większych problemów. Kolejny raz odwołam się do tego, że one jednak muszą czuć więcej niż nam się wydaje. Może już po prostu wiedziały, może to puste mieszkanie coś tam jednak dawało do zrozumienia.
W samochodzie jednak odstawiły koncert na dwa głosy, stresując mnie niesamowicie. Jak tylko wyłączyłam silnik, koty zamilkły. Nie wiem, albo nie lubią jazdy samochodem, albo nie lubią mnie jako kierowcy.



W nowym mieszkaniu przygotowałam dla nich łazienkę. Zanim otworzyłam transporterki rozstawiłam kuwetę, miseczkę z wodą i miseczki z jedzeniem. Wszystko to, czego używały dotychczas, żadnych nowych akcesoriów, tak żeby czuły znajome zapachy.
Plan był taki aby pierwszy dzień spędziły właśnie w łazience, tak aby na spokojnie oswoić małą przestrzeń i aby mogły zapoznać się z nowymi zapachami i dźwiękami.

Po otwarciu transporterów, Maja wyszła od razu i od razu zaczęła obchód kontrolny łazienki, wskoczyła na pralkę, zajrzała w każdy kąt, a gdy poszła do kuwety, to już połowa ciężaru spadła mi z serca.
Bunio za to przez wiele godzin nie wychodził w ogóle. Zostawił więc uchylone drzwiczki żeby sam zdecydował kiedy poczuje się na tyle bezpiecznie. Był w międzyczasie jeden taki moment kiedy wyszedł na chwilę, ale szybko wrócił z powrotem. Potrzebował czasu.

W tym wszystkim myślę, że miały o tyle łatwiej, a przynajmniej Bunio, że były razem. Bunio mógł obserwować Maję i widział, że ta chodzi bezpiecznie i nic złego się nie dzieje. Może to go w jakiś sposób ośmieliło bo po tych kilku godzinach ostatecznie wyprowadził się z transportera i przeniósł w róg łazienki.

Zdecydowałam się otworzyć drzwi na mieszkanie jeszcze tego samego wieczora. Maja nie zawiodła, jak to ona od razu biegiem ruszyła po całości aby sprawdzić każdy kąt. Tak jak nie zdarza się jej chodzić po półkach, tak musiała wszystkie sprawdzić, a ja jej nie przeszkadzałam. Teraz po kilku dniach jak piszę ten post, trzyma się już podłogi i kanapy, a półki jej nie interesują, musiała po prostu sprawdzić.

Bunio za to potrzebował kolejnych godzin żeby zdecydować się wyjść z łazienki. A jak już wyszedł to na pewno nie tak przebojowym krokiem jak Maja, a wręcz przeciwnie, na podkulonych łapkach. Zdecydowanie bardziej spokojnie zrobił obchód kontrolny, probował się wcisnąć w każdy kąt, aby ostatecznie najbardziej upodobać sobie łóżko w sypialni. Niech ma.
Gdy poszedł zjeść, napić się wody, a później do kuwety, odetchnęłam.

Co prawda cały czas bardzo się mnie trzyma. Jego ulubionym miejscem jest właśnie łóżko obok, którego stoi biurko przy którym pracuję. A gdy wychodzę posiedzieć w drugim pokoju, idzie za mną i kładzie się na dywanie.
Maja jest zdecydowanie śmielsza i zmienia miejscówki, a nawet wychodzi do drzwi gdy wracam do mieszkania.

Na dobrą sprawę na taką wstępną aklimatyzację potrzebowały niecałych dwóch dni. Bardzo mnie to cieszy bo miałam obawy, że zejdzie nam zdecydowanie dłużej. To nie są już najmłodsze zwierzęta i różnie mogły znieść taką zmianę. 
Koty ogromnie przywiązują się do miejsca, ale i do ludzi. Ogromnym stresem jest dla nich zawsze zmiana miejsca życia, ale i starta człowieka, który przy nich był. Teraz przez to jak Bunio bardzo się mnie trzyma, widzę jak we mnie znalazł chyba taką swoją stabilizację, przy tym wszystkim co się stało w jego życiu.

A to jeszcze nie jest koniec, nie wiem czy zdaje sobie z tego sprawę. Mieszkanie, w którym obecnie jesteśmy jest mieszkaniem przejściowym. Z racji, że sprzedaliśmy nasze poprzednie z krótkim terminem wydania, a nasze nowe nie jest jeszcze gotowe, musieliśmy wynająć coś na przeczekanie. Za trzy miesiące czeka nas kolejna przeprowadzka. Mam nadzieję, że nie zżyją się jeszcze z tą przestrzenią i pójdzie nam sprawnie ponownie.