2019/05/16

MAŁA ZMIANA, WIELKI EFEKT CZYLI JAK NIEWIELKIM KOSZTEM ODŚWIEŻYĆ MIESZKANIE


Jeżeli obserwujecie mnie w moich pozostałych kanałach w social mediach, to wiecie zapewne, że oczekujemy obecnie na odbiór naszego nowego mieszkania.
Tak, już za kilka miesięcy czeka nas przeprowadzka, ale zanim ona, najpierw musimy sprzedać obecne mieszkanie, a następnie czeka nas wykończenie nowego ponieważ kupujemy mieszkanie w stanie deweloperskim. Do zrobienia będzie więc absolutnie wszystko. 

No ale to jeszcze chwila, na nowe przyjdzie czas, na ten moment skupmy się jeszcze na obecnym, w którym spędziliśmy niezły kawałek życia, a teraz chcielibyśmy, aby ktoś inny zaczął w nim pisać swoją historię.



No i właśnie, mała zmiana, wielki efekt. Bo zanim zdecydowaliśmy się wystawić nasze mieszkanie na sprzedaż, postaraliśmy się spojrzeć na nie chłodnym okiem. 
Wiecie jak to jest, gdy x lat mieszkamy w danym miejscu, pewne braki przestajemy juz zauważać, usterki, które miały być zrobione, i na które wiecznie brakowało czasu, tymczasowe rozwiązania, które miały być na chwilę, a okazały się rozwiązaniami na lata. No i oczywiście gusta. Bo o gustach się nie dyskutuje, ale przy próbie sprzedaży mieszkania, pewne fakty należy sobie uświadomić. 

To co podobało się nam, niekoniecznie spodoba się potencjalnym kupującym. Czarna ściana w sypialni, no cóż, sama nie byłam jej fanką, ale wprowadzając się na to mieszkanie do Pawła, taką już zastałam, jemu się podobała. 

Przy sprzedaży mieszkania ważne jest jednak, aby podobało się one ogółowi. Mieszkanie powinno być maksymalnie neutralne. Tak aby kupujący:




  • był w stanie wyobrazić sobie siebie, w tych wnętrzach
  • był w stanie niewielkim kosztem przystosować je do siebie
  • był w stanie w nich mieszkać, do czasu, aż nie zdecyduje się/finanse mu pozwolą, na zmiany


Mówi się, że chociażby ściany powinny być w kolorze bieli lub wanilii. To podobno najbardziej bezpieczne kolory dla wnętrz, które budzą neutralne lub ciepłe skojarzenia. Nie są dobrze widziane mocne, zdecydowane kolory.
Oczywiście te również mają swoich zwolenników, ale trafić musimy do ogółu.


Zmiany w największym z pokoi nie są jakieś spektakularne. Tutaj zdecydowaliśmy się na odświeżenie koloru ścian. Były one już w bieli, ale uznaliśmy, że należy je odświeżyć, tak aby mieszkanie wyglądało faktycznie na zadbane.

Z detali, zdecydowałam się na zmiany w zakresie ozdobników na ścianach, to znaczy, grafiki, które miałam rozwieszone w dwóch miejscach, a które to przedstawiają mapy Trójmiasta tj. Gdańsk, Gdynia, Sopot, zdecydowałam się powiesić obok siebie. Tak aby razem tworzyły tryptyk trójmiejski.

Lustro zaś przewiesiłam na ścianę przeciwległą, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej.


No i właśnie. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jedną ze ścian, która przez długi czas była galerią naszych zdjęć z podróży. Jedna podróż = jedno zdjęcie, i tym samym na tej szarej ścianie wisiały dziesiątki małych ramek. Dla nas było to urocze, wśród kupujących pewnie budziłoby uczucia od neutralnych po ewentualne ciepłe. Ale tutaj problemem było co innego.

A mianowicie dziesiątki malutkich dziurek w ścianie, w których wbite były haczyki na ramki. Gdybyśmy dopiero wyprowadzając się z mieszkania, zabrali te nasze osobiste ramki ze zdjęciami, zostawilibyśmy kupujących z dziesiątkami dziur w ścianie. No szpachlowanie potrzebne jak nic. 


Dlatego zdecydowaliśmy się, że to my po naszej stronie odświeżymy tę ścianę. Zniknęły więc pozostałości po gwoździach, a ściana zmieniła kolor z szarej na białą. Bo po prostu taka jest najbardziej neutralna. A jeżeli trafimy na fana kolorów we wnętrzach, będzie możliwość aby w łatwy sposób pokrył tę biel, takim kolorem, jaki sam lubi.

Na ścianie zawisło za to lustro, które w tym miejscu pasuje zdecydowanie bardziej.


Na poniższych zdjęciach myślę, że dobrze widać efekt.

Tutaj też od razu płynnie przechodzimy do przedpokoju. I znów te nieszczęsne dziury w ścianach...

Generalnie organizacja przedpokoju to był zawsze mój słaby punkt. Posiadamy szafę w zabudowie, ale nie mieściła już ona naszych bieżących okryć wierzchnich. Powiedzmy to sobie wprost, nasze mieszkanie nie było tak funkcjonalne, jak być by mogło. Po prostu brakowało nam miejsca do przechowywania. 
Aby pomieścić to co musieliśmy mieć pod ręką, swego czasu zamontowaliśmy na ścianie podłużny wieszak. Zły pomysł. To był bardzo zły pomysł. Nasz otwarty przedpokój wyglądał jak wystawka z ubraniami. Siedząc na kanapie widziałam całą ścianę z porozwieszanymi kurtkami.

Wieszak został zlikwidowany.
Kupiłam wieszak stojący.
Dziury w ścianie zostały.

Widzicie te kropki na białej ścianie? Ja patrzyłam na nie codziennie, z bliska.


Przy okazji odświeżania mieszkania, do szpachlowania poszła również ta ściana. Niby niewiele, ale od tej pory wchodząc do mieszkania, nie widać już obsypujących się tynków. Nie trzeba też się zastanawiać, co tam się działo, że w ścianie jest sześć dziur...


Przy okazji tego nieszczęsnego, a właściwie teraz już przecież szczęśliwego przedpokoju :) zwrócę waszą uwagę jeszcze na jedno.

Spójrzcie na to zdjęcie poniżej. A chwilę później na to jeszcze niżej.


O to właśnie.


To wciąż ten sam przedpokój, ale wygląda jednak zupełnie inaczej, prawda?

Jedno to to szpachlowanie, chociaż myślę, że tego na pierwszy rzut oka nawet nie widzicie. Ale drugie, to brak kurtek na wieszaku. 

Jak już robimy zdjęcia mieszkania na sprzedaż, to warto mieszkanie, jedno sprzątnąć, a drugie uprzątnąć z rzeczy osobistych. Kurtki niby ludzka rzecz, ale tworzą jednak wrażenie bałaganu. Bez nich jest po prostu bardziej przejrzyście, i tak jakoś czyściej, prawda?


Ale przejdźmy płynnie do sypialni. Myślę, że tutaj efekt zmian jest najbardziej widoczny.
Bo sypialnia moi drodzy była w kolorze, szarym, ale nie tylko. Ale o tym później. Ściany w sypialni były szare, ewentualnie niebieskie bo toczyliśmy przez lata spór o to, co to jest za kolor. W zależności od światła, potrafił on wyglądać inaczej.

I teraz wiecie, ja lubię szary kolor. Pewnie część z was też lubi, ale nie wszyscy. A biały? Biały jest neutralny. Nawet jak nie darzycie go specjalną sympatią, to wielkiej krzywdy nie zrobi i będzie można w tej bieli spokojnie mieszkać i spać, do czasu zaaranżowania własnych zmian.

I o to właśnie chodzi w tym przystosowaniu mieszkania do sprzedaży. Aby nawet jeśli nie będzie ono idealne dla kupującego, to aby było na tyle neutralne, że pozwoli mu komfortowo mieszkać do czasu zmian.


Na poniższym zdjęciu myślę, że jeszcze lepiej widać tę różnicę.
Czarna tapeta w kwiatki. To było moje małe nieszczęście. Tyle lat zbierałam się do tego by przeforsować zmianę tej ściany, aż zdążyliśmy podjąć decyzję o przeprowadzce. Wiecie ta czerń to jeszcze spoko, ale te kwiatki... Nie. Kwiatki i czerń nie są ok.

I tak jak wspomniałam wyżej. Pewnie i pośród was są osoby, które powiedzą, Kaśka, czepiasz się, tapeta jest spoko. Być może.


Ale biel jest bardziej spoko. Jest bezpieczna. I uwaga, moje ulubione słowo w tym poście, jest NEUTRALNA. 
Przy okazji tego małego remontu okazało się też, że biel jest również czysta. Jak weszłam do tego pokoju po przemalowaniu, to moje pierwsze słowa to było, jak tu czysto. Bez sprzątania osiągnęłam efekt.


Oczywiście w sypialni nie obeszło się też bez innych zmian, których może specjalnie nie widać na zdjęciach, a które byłyby widoczne, po wejściu do pomieszczenia. To były takie drobiazgi, do których człowiek się przyzwyczaja i przestaje je zauważać. Na ten przykład, mieliśmy kiedyś w tym pokoju firanki, wisiały sobie na karniszach, jak to firanki mają w zwyczaju. 
Firanki zlikwidowaliśmy, karnisze zlikwidowaliśmy, ale... tak, dziury po karniszach zostały. Szpachlowanie jak nic.


Koszt odświeżenia ścian i szpachlowania nie jest duży, a samo mieszkanie zbuduje zupełnie inne wrażenie. Będzie lepiej wyglądało przy wizycie, ale i na samych zdjęciach. 
No i przy okazji zdjęć, jak wspomniałam wyżej, pamiętajcie aby zabrać z kadru drobiazgi osobiste. Aby opróżnić łazienkę z dziesiątek kosmetyków, które często stoją na wierzchu, a w zamian za to, ustawcie po prostu jakiś ozdobny koszyczek, może świecę, jakiś kwiat. Wszystko co zdobi, a nie wypełnia mieszkanie na co dzień.

Nie, nie. To jeszcze nie koniec. Chciałam też zwrócić uwagę, że warto zadbać o takie drobiazgi jak chociażby wymiana przepalonych żarówek, ewentualna poprawa niedomykających się w szafkach drzwiczek, czy jak u nas jeszcze było, podklejenie kątowników przy listwach przypodłogowych. Można by jeszcze długo wymieniać, ale jestem przekonana, że na własnym przykładzie każdy z was znalazłby takie drobiazgi, z którymi żyjemy na co dzień.

Małe rzeczy, a budują wielki efekt.