2015/10/02

WRZESIEŃ 2015 - PRZEGLĄD SUBIEKTYWNY



To już październik, aż momentami nie mogę uwierzyć, jakoś tak szybko ten czas ucieka. Przecież dopiero lato niedawno się zaczynało, a tu już przyjdzie wrzesień podsumować. Chociaż pogoda tak łaskawa była, że i wrzesień wakacyjnie potraktować można. A co chciałabym z tego miesiąca zapamiętać? Za co podziękować?

Za moje miasto takie piękne. Gdańsk we wrześniu jeszcze był bardzo w sezonie, a wieczorami nadal trudno było o miejsce w co lepszych lokalach. I nie przeszkadzało, że pogoda chłodniejsza.


Pięknie, prawda? Zarówno w dzień jak i w nocy. Mogę zostać ambasadorem mojego miasta, od jakiegoś czasu doceniam jego uroki jak nigdy wcześniej.


A wrzesień to był w ogóle bardzo wyjazdowy miesiąc, bo i Kraków na mojej mapie podróży się znalazł. Niesamowity, klimatyczny Kazimierz i Kraków, Kraków z jego centralnymi punktami.


Był i Wrocław. Każde miasto inne, a każde piękne na swój sposób.


Czasem zaś nie ma co jechać nie wiadomo jak daleko bo cudowne widoki ma się pod samym nosem. Moje odkrycie tego sezonu i niesamowita Rewa, a po drodze jeszcze piękny port w Gdyni.


A jak już się człowiek ruszy jednak gdzieś dalej to takie widoki sobie serwuje. Upalny, wrześniowy Cypr. Woda, której kolor zachwyca, słońce, które muska skórę i jedzenie, które jest rozkoszą dla zmysłów.


Po powrocie do domu takie widoki za to czekają, i serduszka kochające. Nie wyobrażam sobie życia bez nich, bez tych łapek, które słyszę jak biegną gdy staję pod drzwiami i szukam klucza, bez tego łaszenia się zaraz po wejściu i bez tego wspólnego leżakowania.


Wrzesień to też chillowe weekendy w domu, pyszne, niespieszne śniadania i czas na odkrywanie nowych kulinarnych miejsc na mapie Gdańska. Tak poznałam Pasta House czyli malutki, klimatyczny lokal gdzie makaron robiony jest na miejscu i nie inaczej, zjemy właśnie pyszne makarony, codziennie w innej postaci. 


Była też tak długo odkładana wizyta u Rodziców, i bardzo, bardzo się cieszę, że nareszcie udało się zebrać. Kocham bardzo!


Były i śliwki i gruszki, były też sprawy czysto kobiece i małe radości, a że pogoda rozpieszczała to i Baldresówkę z Risk Made In Warsaw jeszcze nosiłam - mój hit tego lata, długa spódnica to jednak mega wygoda.


Materialnie też trochę przybyło, i to z przytupem. Jest i iWatch i Kindle i zegarki były bo to chyba mój ulubiony rodzaj biżuterii.


No, jedzenia to się trochę przewinęło...


Dużo jadam poza domem, bo lubię i bo nie lubię gotować. Bo lubię poznawać nowe miejsca i lubię wracać tam gdzie ładnie, tutaj OtwARTa, bardzo klimatyczny lokal w gdańskim Garnizonie.

Były i przykre momenty we wrześniu, niestety. Ale tych wolę nie pamiętać, chcę żeby te powyższe zostały moimi wspomnieniami. 
Październik - czekam na to co przyniesiesz, bądź łaskawy.


Kasia