2017/12/02

BLACK FRIDAY PO POLSKU CZYLI CO KUPIŁAM I DLACZEGO

Lancome Bi Facil płyn do demakijażu

Powiedzmy sobie wprost, Black Friday w polskim wydaniu nie istnieje. Czarny piątek to u nas co najwyżej okazja do kupienia niektórych produktów nieznacznie taniej. Tylko, albo, aż tyle. Bo skoro już jest okazja dokonać zakupu taniej, to dlaczego nie. Grunt jednak żeby w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek; co przez to rozumiem? Tak jak już pisałam TUTAJ. Nasze polskie Black Friday to dobra okazja aby taniej kupić produkty, które i tak kupujemy regularnie, lub te, które i tak planowaliśmy kupić.

Nie ma co liczyć na wielkie okazje. Daleko nam do rynku amerykańskiego gdzie w nocy ustawiają się kolejki przed sklepami by od rana zrobić zakupy 70% czy 80% taniej poniżej ceny regularnej. I to prawdziwej ceny regularnej, a nie tej podnoszonej specjalnie przed BF...

Dlatego ja korzystam z tego dnia w miarę możliwości, które mamy:
- kupuję produkty, które i tak kupuję regularnie,
- kupuję produkty, które podobały mi się już od dawna, a BF jest dla mnie okazją by kupić je poniżej ceny rynkowej


I tak do mojego koszyka trafił m.in. polecany Wam już wielokrotnie płyn do demakijażu marki Lancome, Bi-Facil. Płyn, który polecałam Wam już wielokrotnie. Genialny w zakresie demakijażu produktów wodoodpornych. Uwielbiam i stosuję regularnie. Natomiast każdorazowo staram się go kupować korzystając ze zniżek. Jego cena regularna to 159 zł więc 20% obniżki robi już różnicę.

Ten zakup to właśnie przykład zakupu, którego i tak bym dokonała więc dlaczego nie skorzystać z okazji, i nie kupić go trochę taniej.

Płyn możecie zakupić m.in. TUTAJ

Nauszniki Emu

Drugi produkt i jednocześnie druga kategoria produktów. Czyli te, które i tak planowaliśmy kupić, a warto było się wstrzymać do BF i kupić je trochę taniej.

Nie lubię czapek. No nie, i koniec. A może po prostu jeszcze nie trafiłam na taką, w której dobrze bym wygladała. Niemniej wymyśliłam sobie, że świetnym kompromisem będą nauszniki. Zapewnią mi względne ciepło, względne bo jednak nie ochronią całej głowy, i będą dobrze wyglądały.

Nauszniki marki Emu. Nie trafiłam na nie przypadkowo. Od dwóch lat jestem ogromną fanką butów marki Emu, a dokładniej śniegowców, to pierwsze buty, które mogę nosić zimą bez skarpetek, a wierzcie mi, że skarpetek nie lubię i unikam jak mogę, ktoś też tak ma? I jednocześnie buty, które są maksymalnie wygodne i nie przemakają. Uwielbiam po prostu. Czuję się w nich jakbym chodziła po dywanie.
Co prawda spotkałam się z opinią, że to najbrzydsze buty świata, ale kompletnie się z nią nie zgadzam. Wszystko jest kwestią odpowiedniego zestawienia. I oryginalności butów również. Te wszystkie zdeptane pięty, które mieliście okazję widzieć, to nie są oryginalne Emu (!)

I tak właśnie od butów trafiłam na nauszniki. Są cudowne, mięciutkie, wydają się ciepłe, wydają bo jeszcze w nich nie wychodziłam. Samo naj, naj. No i ja sama się sobie w nich podobam, a to bardzo ważne.

Nauszniki dostępne są TUTAJ


Rękawiczki Emu

Rękawiczki Emu. Historia jak przy nausznikach. Zakup nieprzypadkowy. Od dawna były na wishlist jako produkt niezbędny na zimę.
Odkąd zmieniłam pracę i sporo czasu spędzam w terenie, nie ma co się oszukiwać, zmienił się też mój strój codzienny.
Stąd BF był po prostu dobrą okazją żeby kupić je taniej. Te rękawiczki w regularnej cenie kosztują ponad 400 zł, 30% obniżki, które oferowało eObuwie gdzie dokonywałam zakupu, robi już sporą różnicę.

Rękawiczki możecie zakupić TUTAJ

Polecam wszystkim zmarźluchom i osobom, którym zwyczajnie zależy na tym aby zadbać o dłonie zimą.

Rękawiczki Emu

Czwarty i ostatni produkt, taki to był szalony Black Friday.
Tym razem coś czego nie kupowałam dla siebie samej, a dla moich... kotów. Chociaż w sumie nie wiem kto się ostatecznie z niego bardziej cieszy. 

Kokon od marki Cosy and Dozy. Dostaniecie go TUTAJ. Kokon w regularnej cenie kosztuje 239 zł i nie będę ukrywać, że trochę do tego zakupu się zbierałam. Tym bardziej, że jak wiedzą wszyscy kociarze, nigdy nie ma pewności czy kot zaakceptuje dany zakup. Stąd jak przyszedł Czarny piątek, a Cosy and Dozy poinformowało na swoim profilu na FB o obniżce cen ich produktów, stwierdziłam, że to jest ten moment.

Kokon Cosy and Dozy

W tym momencie mogę to już napisać z ulgą bo kokon został wypakowany i koty go zaakceptowały. Co oznacza tyle, że korzystają.
Mało tego, tworzy się nawet kolejka. Czarna Maja okupuje kokon od kilku godzin tego wieczora gdy piszę ten post, i co Bunio zbliża się by skorzystać, dostaje po głowie.

Dla nie-kociarzy informuję, że koty bardzo sobie cenią wszelkiego rodzaju schowki stąd sama formuła tego produktu, która pozwala w miękkim, ciepłym i zacienionym otoczeniu, schować się przed światem.

Kokon Cosy and Dozy

A jak u Was? Poniosło szaleństwo mimo wszystko czy same zaplanowane zakupy? Podzielcie się w komentarzach co tam Wam przybyło, mniej i bardziej potrzebnego.