2018/03/09

NIGDY NIE BĘDZIE DOBREGO MOMENTU NA ZMIANĘ


Wczoraj, przy okazji Dnia Kobiet, miałam okazję porozmawiać sobie z częścią dziewczyn, które są ze mną na Instagramie. Przy okazji życzeń dla siebie nawzajem, narodziło się bardzo wiele fajnych rozmów, o zmianach przede wszystkim. Bo okazało się, że wiele z nas zmian pragnie, różnego rodzaju zmian, ale nie ma odwagi by je wprowadzić.

I dzisiaj, tutaj, chciałam się trochę do tego odnieść.

Dziewczyny kochane,  

nigdy nie będzie dobrego czasu na zmianę. Nigdy. 

Nie przyjdzie taki moment kiedy powiecie, że to ten czas, że macie już wystarczająco dużo pieniędzy odłożone, gdy już będziecie tak na 100% pewne i spokojne, że będzie dobrze i to najlepsza na świecie decyzja.

Zawsze będą obawy i strach.

To naturalne. Bo zmiana to rezygnacja z tego co znajome. Choćby ta nasza rzeczywistość nas nie satysfakcjonowała, to jednak jest w jakiś sposób bezpieczna. Trochę na zasadzie, że wróg, ale swój wróg. Można spodziewać się najgorszego, ale wiadomo czego się spodziewać.


A zmiana niesie coś nowego, czego jeszcze nie znamy. Tylko, że jeśli nie zaryzykujecie, to nigdy nie przekonacie się co mogłoby się wydarzyć i nigdy nie zmienicie tego co was uwiera.

Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno zbierałam się żeby złożyć wypowiedzenie w pracy. Odejść z pracy, która zupełnie przestała dawać mi frajdę i gdzie skończyły się możliwości rozwoju. Ale jednocześnie pracy, która mimo wszystko dawała całkiem niezłe pieniądze. Gdzie uświadomiłam sobie, że albo podejmę ten krok i coś zmienię, albo po prostu przyjdzie mi zaakceptować stan, w którym byłam, bo samo nic by się nie zmieniło. 
Moment do złożenia papierów był najgorszy. Jak już w duszy klepnęłam swoje postanowienie to jeszcze przez prawie dwa tygodnie woziłam ze sobą gotowe wypowiedzenie i myślałam czy nie poczekać może jeszcze miesiąca, bo jeszcze jedna pensja, bo jeszcze jedna premia, bo za chwilę w sumie będą święta, a wtedy zawsze dostawaliśmy extra pieniądze. I tak można czekać miesiąc za miesiącem... Rozważałam tysiące scenariuszy i przez głowę przebiegało mi mnóstwo myśli. Że to będzie koniec mojego życia, że skończą się podróże, że już nigdy nie będzie mnie stać na pomadki Chanel ;)) Tak, mimo, że chciałam odejść aby prowadzić własny biznes, który przecież miałam prowadzić również dla pieniędzy, bałam się, że zostanę ostatecznie z niczym. Z perspektywy czasu te wszystkie myśli wydają się naturalne, no bo nie wiedziałam co mnie czeka, ale wiem też teraz, że ten czas był najgorszy.
Jak już z bijącym sercem poinformowałam, że odchodzę, kamień spadł mi z serca. Bo decyzja zapadła. 


Najtrudniejsze w tym wszystkim było tę decyzję podjąć i głośno wypowiedzieć, tak żeby weszła w życie.


Później było już z górki.

I nie, nie dlatego, że firma okazała się tak wielkim sukcesem, że pracować wcale nie muszę, a pieniądze płyną strumieniem. Wręcz przeciwnie. Nie raz jest trudno, były miesiące kiedy na etacie finansowo wyszłabym lepiej. Ale nie żałuję bo plusów jest więcej. No ale to temat na inną rozmowę.


Chodzi o to, że jak już tą decyzję podejmiemy, to damy sobie radę. Naprawdę. Po prostu przyjdzie nam się zmierzyć z jej konsekwencjami. I będziemy się mierzyć, działać, walczyć, płakać, ale będziemy szli do przodu.
Jak to ja zawsze mówię, no przecież nie siądziesz na chodniku i nie zaczniesz płakać. A jeśli nawet takie spośród was się znajdą, to w końcu z tego chodnika wstaniecie bo zimno w tyłek i w sumie niewygodnie. I zaczniecie coś robić żeby dalej żyć. Bo nie ma sytuacji bez wyjścia.

Ostatnio usłyszałam bardzo fajne zdanie - nie obudzisz się jutro w innej rzeczywistości jeżeli nic wcześniej nie zmienisz. Jeśli coś cię uwiera, to jak rano wstaniesz, będzie uwierać cię nadal. To się samo nie zmieni.
To trochę tak jak ze słynnym "odchudzam się od poniedziałku". Albo zaczniesz w końcu się ruszać i wdrożysz dietę, albo zaakceptuj siebie taką jaką jesteś. Samo się nie schudnie od samego myślenia. Takie stanie w rozkroku - nie jestem z siebie zadowolona, ale jednocześnie nic z tym nie robię - jest najgorszym co możemy sobie zafundować. Tkwimy wtedy w wiecznym niezadowoleniu i nie mamy nawet szansy żeby kolejnego dnia było lepiej.

Więc albo zaczniecie cieszyć się tym co macie, zaakceptujecie te różne aspekty swojego życia. Albo po prostu je zmieńcie. Nie stójcie w rozkroku bo życie ucieka. Ten czas nic nie wnosi, a wy żyjecie na pół gwizdka, niezadowolone.

Dziewczyny, miejcie odwagę powalczyć o siebie, zaryzykować dla siebie. Dużo wiary w siebie przy okazji tego wczorajszego Święta, wam życzę.