2013/06/24

ZACHWYCONA CZYLI WRÓCIŁAM Z WŁOCH

Zabieram się za tego posta i zabieram, bo tyle rzeczy chciałabym napisać, że paradoksalnie nie wiem od czego zacząć. Jak wspominałam, we Włoszech, a dokładnie w Mediolanie miałam okazję być rok temu i byłam oczarowana. W tym roku też miał być Mediolan, ale przygotowując się do wyjazdu, czytając blogi osób mieszkających we Włoszech i zbierając sugestie innych osób zdecydowałam się zwiedzić jeszcze inne miejsca. I to była jedna z lepszych decyzji. Owszem, Mediolan podoba mi się nadal, ale faktycznie wyjeżdżając za miasto jest tyle pięknych, uroczych miasteczek, że coś niesamowitego.

Dzień I
Z powodu opóźnienia lotu do Mediolanu dotarliśmy późnym wieczorem więc niewiele mieliśmy okazję zobaczyć. Na pewno jednak to co cały czas pamiętam to moment wyjścia z samolotu i upał jaki uderzył w twarz. Może to straszne, ale byłam uradowana :), uwielbiam ciepło! I ten nocny spacer po mieście w poszukiwaniu hotelu, ludzie siedzący w lokalach, i jeszcze zdążyliśmy zaliczyć tego dnia pierwsze lody :)

Dzień II
To dzień spędzony w Mediolanie. Nie mogło zabraknąć spaceru Corso Buenos Aires, dalej Via Monte Napoleone wraz z odchodzącymi uliczkami,








plac Duomo, Katedra, Galleria Vittorio Emanuele,








a później wyprawa na San Siro. W tym roku zdecydowaliśmy się zwiedzić stadion; żaden ze mnie fan piłki nożnej, ale muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem. Jako, że mam w domu kibica AC Milan i nie raz słucham o różnego rodzaju wydarzeniach piłkarskich i siłą rzeczy oglądam mecze, na prawdę miałam frajdę widząc stadion i zaplecze (korytarze, szatnie), które zazwyczaj widzę w tv. Dla zainteresowanych - dojazd linią metra nr 1 do stacji Lotto, po wyjściu kierujemy się na prawo od Mc Donald's i podążamy wzdłuż ulicy, koszt zwiedzania to 13 euro.




Popołudnie i wieczór to naprzemienne posiadywanie w knajpkach i spacerowanie czyli jedno z tych co tygryski lubią najbardziej. Mieliśmy też ulubione miejsce do obserwacji, a mianowicie plac przed Stazione Centrale, siadywaliśmy na murku i po prostu obserwowaliśmy ludzi.







Dzień III
Z samego rana ruszyliśmy pociągiem na zwiedzanie miejscowości Lecco. Bilety kupiliśmy dla spokoju dzień wcześniej; polecam korzystanie z automatów biletowych bo okazało się to banalnie proste, a kolejka do kas mogła nas kosztować przynajmniej 1,5 godziny czekania.. Koszt przejazdu ze Stazione Centrale do Lecco to 4,55 euro (w jedną stronę), pociąg regionalny, klasa II; wagon klimatyzowany, wygodny, niczego mu nie brakowało. Naczytałam się trochę przed wyjazdem o okolicy, że pięknie, że warto i nie zawiodłam się. Mało tego, nie spodziewałam się, że będę tak oczarowana bo momentami chodziłam i przeżywałam jak nigdy powtarzając w kółko, że jest niesamowicie. Rzeczywiście, wyjeżdżając za Mediolan miałam okazję zobaczyć zupełnie inne Włochy niż te do tej pory; góry, jezioro, te urocze domy na zboczach. Cudnie! Pamiętam, że jak tylko przeszliśmy kawałek miasteczka zobaczyliśmy jezioro Lecco, a po drugiej stronie brzegu zbocza gór, wokół taka przyjemna cisza i zapach... jejku jak pięknie pachniało (najprawdopodobniej bzy, ale nie znam się więc jestem skłonna przyznać, że mogę się mylić).












Ale to jeszcze nic. Idąc dalej wzdłuż brzegu doszliśmy do momentu gdzie zobaczyłam jak jezioro zwęża się, a zbocza gór znajdują się już po jego obu brzegach. Pięknie!












Te domy na wysokościach, ta infrastruktura (ulice, kawiarenki) tak idealnie wkomponowane w całość. Wydawało mi się, że widziałam już sporo pięknych miejsc, ale Lecco zdecydowanie przejęło palmę pierwszeństwa. Woda w jeziorze tak czysta, że spokojnie można obserwować pływające ryby. A w związku z tym, że upał był niesamowity zdecydowaliśmy się przysiąść na brzegu i jak inni skorzystać z zamoczenia się chociaż w części. W tych okolicznościach to na prawdę super uczucie. Wiem, że strasznie przeżywam i zachwytom nie ma końca, ale nic nie poradzę, że tak się zauroczyłam. Rację miała Ewa pisząc, że dopiero wyjeżdżając za Mediolan można poznać prawdziwe Włochy. Niesamowity klimat. Teraz to dopiero poczułam się zainspirowana do podróży po tym kraju.
Żałuję tylko, że zdjęcia nie oddają kolorów, które tam były i nie można poczuć zapachów. Nakręciłam za to kilka krótkich filmików żeby odtwarzając wspomnienia móc lepiej poczuć ten klimat.

Dzień IV
To już był dzień powrotu, a że lecieliśmy z lotniska Bergamo uznaliśmy, że warto zwiedzić i to miasteczko. I kolejny zachwyt, że słów brak. Z informacji praktycznych; bilet kolejowy do Bergamo ze Stazione Centrale to koszt 5,50 euro - ponownie pociąg regionalny, klasa II.













Wiem już, że do Włoch wrócę na pewno po to żeby zobaczyć nowe miejsca bo teraz to dopiero mogę się domyślać jak pięknie musi być dalej. Ten kraj odpowiada mi pod wieloma względami; krajobrazów, klimatu, kuchni. Jestem zauroczona.

Kasia