2014/07/13

LUSH, ANGELS ON BARE SKIN & MASK OF MAGNAMINTY


Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty

O marce Lush trochę czytałam, ale nigdy nie miałam bezpośredniej styczności z produktami. Także gdy spacerując sobie w czerwcu po Budapeszcie w oczy rzuciło mi się logo Lush wiedziałam, że muszę ten próg przestąpić. Pierwszego dnia było już zamknięte, ale nic nie stało na przeszkodzie by wrócić tam kolejnego. Wróciłam, weszłam i hmmm... od czego zacząć, co ja właściwie chcę, no czytałam sobie wcześniej różne recenzje, ale jak przyszło co do czego to pustka, chcę wszystko i nic bo nie wiem co... Uwielbiam czasy, w których żyjemy za możliwości, które dają. Na Instagramie i FB zamieściłam zapytanie co warto kupić i... bardzo, bardzo dziękuję wszystkim  za odzew i rekomendacje. Kolejnego dnia miałam już gotową listę, z którą w sumie trzeci raz ruszyłam do sklepu.

Ekspedientka poznała mnie jak tylko przestąpiłam próg :) po czym poinformowałam, że już wiem co chcę :) i zaczęłyśmy prezentację poszczególnych produktów. Tutaj na pewno słowa uznania dla obsługi, nie wiem czy to standard w sklepach Lush, ale dziewczyna była naprawdę niesamowicie sympatyczna i przede wszystkim miała wiedzę nt. produktów, aż miło było słuchać. Tak trochę zmieniając temat, muszę się Wam przyznać, że mam sporą barierę w mówieniu w obcym języku. Natomiast zdecydowanie łatwiej jest mi gdy jestem poza granicami i siłą rzeczy jestem skazana na porozumiewanie się w innym języku. Wtedy choćbym miała mówić na około to jestem w stanie się dogadać, bo muszę... Ale jak mam szansę ratować się polskim to wtedy unikam jak ognia. Bardzo żałuję, że nie mam z angielskim do czynienia na co dzień i nie nabieram wprawy. Tak mi się przypomniało właśnie w związku z Lushem gdy w sklepie za nic nie mogłam sobie przypomnieć jak jest słowo "mokry", no czarna dziura. No i jak jest "mokry"? "Mokry" to "nie suchy" :) Zawsze jakoś da się wybrnąć.

No ale do sedna. Po ustaleniu potrzeb, a następnie weryfikacji możliwości ;) stanęło na dwóch produktach tj. czyściku Angels On Bare Skin i masce Mask Of Magnaminty czyli akcja oczyszczanie.
       
Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty

Produktów używam najczęściej jednocześnie, z pojedynczymi przypadkami gdy skorzystam tylko z Angels On Bare Skin więc i oba jednocześnie przedstawię. O ile jeszcze w ogóle jest ktoś kto nie miał okazji się z nimi zapoznać choćby pośrednio bo jak wrzuciłam w wyszukiwarki to zauważyłam, że po blogosferze "chodzą" one od dawna.

Angels On Bare Skin to nic innego jak czyścik, ale oczywiście nie do usuwania makijażu, ale do oczyszczania naszej cery, z dodatkowym efektem peelingu. 

Skład: Ground Almond (Prunus Dulcis), Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil (Lavandula Augustifolia), Rose Absolute (Rosa Damascena), Chamomile Oil (Anthemis Nobilis), Tagetes Oil (Tagetes Minuta), Benzoin Resinoid (Styrax Benzoin), Lavender Flowers (Lavandula Augustifolia), *Limonene, *Linalool

Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty

Działanie? Uwielbiam! Do lewej dłoni nabieram niewielką kulkę, a prawą dolewam wody, delikatnie rozcieram i zaczynam masować twarz. Daję sobie jakieś 3 minuty. Pamiętam jak użyłam pierwszy raz i po spłukaniu zobaczyłam swoją twarz. Spore wrażenie bo efekt był od razu zauważalny.Twarz była ładnie napięta, gładka i rozświetlona, aż musiałam sobie podotykać, miło zobaczyć taką lepszą siebie :) AOBS zarówno ładnie oczyszcza jak i delikatnie peelinguje, ale... Jest jeden minus, zapach. Czytałam, że albo się go kocha albo nienawidzi. Ja należę do tej drugiej grupy... Przepraszam, ale podśmierduje mi ;) Ja chyba po prostu nie lubię ziołowych zapachów.

Konsystencja jest zbita, początkowo nabierałam zbyt dużo produktu i część później rozpadała mi się po umywalce, ale szybko można dojść do wprawy.

Lush, Angels On Bare Skin

Nie ukrywam, że nigdy specjalnie nie zwracam uwagi na składy produktów, Lush kusił mnie ze względu na opinie, a nie bezpośrednio ze względu na skład. Natomiast muszę przyznać, że jak już używam to miło wiedzieć, że jednak czegoś zupełnie naturalnego. Bardzo też podoba mi się, że widzę te wszystkie drobinki w opakowaniu, jakaś taka przyjemność estetyczna.

Lush, Angels On Bare Skin

Pojemność słoiczka to 100 ml. Mój jest z datą ważności do 23.07.2014, kupiony na początku czerwca, a w związku z tym, że produkt jest bardzo wydajny, mam obawy czy zdążę wyrobić się z nim do końca daty :( Jedyne wyjście, że zacznę używać go częściej, a nawet codziennie na wieczór bo przecież i tak można. Maksymalny termin przydatności to zaś 3 miesiące, ja po prostu przy zakupie nie zwróciłam uwagi by wziąć taki z dłuższą...

Koszt 2490 HUF tj. około 33 zł (przy kursie 100 HUF = 1,33 zł).

Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty


Mask Of Magnaminty czyli głęboko oczyszczająca maseczka, która oczyszcza i odświeża. Możliwa do stosowania nie tylko na twarz przy czym ja akurat na inne części ciała nie próbowałam.

Skład: Bentonite Gel, Kaolin, Honey, Talc, Ground Aduki Beans (Phaseolus angularis), Glycerine, Evening Primrose Seeds (Oenothera biennis), Peppermint Oil (Mentha piperita), African Marigold Oil (Tagetes erecta), Vanilla Absolute (Vanilla planifolia), *Limonene Perfume, Chlorophyllin, Methylparaben, *Occurs naturally in essential oils

Najbardziej podoba mi się fasolka i mięta :) Z kwestii praktycznych, fasolka ma działanie peelingujące, a mięta chłodzące i jednocześnie odświeżające. I faktycznie po nałożeniu maseczki na twarz czuć chłodzenie. W sklepie zwrócono mi uwagę, że  w trakcie mogę czuć ściągnięcie skóry. I czuję zarówno lekkie ściągnięcie jak i szczypanie, ale nie jest to dla mnie jakiś wielki dyskomfort, ot wiem, że musi wystąpić i tyle, nie wiąże się to z żadnym podrażnieniem skóry.

Lush, Mask Of Magnaminty

 

Lush, Mask Of Magnaminty

Maseczkę nakładam na twarz tak by nie było widać prześwitów skóry i trzymam około 10 minut. Na twarzy nie robi się skorupa, ale też nie odpadają fragmenty, zmywa się bezproblemowo. Podobnie jak z powyższym Angels On Bare Skin, wydajność dla mnie rewelacyjna. I podobnie obawiam się, że nie zdążę zużyć przed końcem daty ważności, w tym przypadku do 03.08.2014.

Nie wiem jak to napisać, hmmm. Ale ta maseczka zmienia twarz :) wyrównuje koloryt, rozjaśnia, odświeża i napina. Twarz wygląda zwyczajnie lepiej, pogodniej, przyjemnie patrzeć i dotknąć bo człowiek nie dowierza, że to się tak po prostu stało :) Efekt utrzymuje się u mnie około 2-3 dni. 
Jeśli chodzi o zapach, no cóż. Myślałam, że powyższy Angels On Bare Skin brzydko pachnie, nie do końca. Zawsze może być gorzej... Niestety należę do tych, którym ta maseczka, użyję tego słowa, śmierdzi. Podobno mięta jest dominującym zapachem. Hmm, uwielbiam zapach świeżej mięty, uwielbiam wodę z miętą, ale nie jej zapach w tej maseczce. Dziś już się przyzwyczaiłam, ale za pierwszym razem przeżyłam spore zaskoczenie.
 
Pojemność mojego opakowania to 125 ml, data ważności 03.08.2014. Koszt 1990 HUF tj. około 27 zł (przy kursie 100 HUF = 1,33 zł)

Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty

Mimo, że w przypadku obu produktów zapach jest dla mnie ich minusem to na pewno przy okazji kolejnych podróży, a trochę ich się na szczęście szykuje, jak trafię na Lush, to z pewnością kupię je ponownie. Efekt jaki robią na mojej twarzy zachwyca mnie.

Lush, Angels On Bare Skin & Lush, Mask Of Magnaminty 

Jak ktoś z Was ma jakieś inne hity Lush-owe, chętnie poczytam.

Kasia