2019/01/03

GDZIE NA URLOP. MOJA RELACJA Z ALICANTE W HISZPANII.


Czy warto odwiedzić Alicante? Czy jest tam w ogóle coś do zobaczenia? Z takimi pytaniami spotykałam się planując podróż. Tak, tak, tak. Zdecydowanie tak. Zawsze i wszędzie jest coś do zobaczenia, trzeba tylko mieć oczy szeroko otwarte, to jest podstawa podróży.




Alicante miałam okazję odwiedzić w listopadzie. Cudowna odskocznia dla zimnej i mokrej jesieni, która wtedy zaczęła się w Polsce. I właśnie, uważam, że jest to świetny kierunek na podróż jesienią i wczesną wiosną. No chyba, że waszym celem jest tylko i wyłącznie leżenie na plaży. Jeżeli jednak nastawiacie się na zwiedzanie, to będzie idealnie. Nie ma upałów bo w Alicante jest wtedy przyjemnie wiosennie, temperatura około 18 stopni, brak tłumów, a wszystkie usługi i dobra, i tak są dostępne. Mało tego, na plaży również można przysiąść, a widziałam i takich, którzy zażywali kąpieli morskich.


Mieszkanie wynajęliśmy w starej części Alicante, tuż przy wzgórzu Castillo de Santa Barbara. Link do wpisu na jego temat znajduje się TUTAJ
Bez względu gdzie zarezerwujecie sobie nocleg, to miejsce koniecznie musicie odwiedzić. Bo to właśnie tam jest najbardziej klimatycznie i najbardziej hiszpańsko. Tak, to jest dobre określenie. Totalnie niekomercyjne miejsce, w którym jakby czas się zatrzymał.
Elewacje domów, roślinność, mieszkańcy siedzący sobie na schodach, lokalne, malutkie knajpki, coś niesamowitego. A jeszcze wieczorem jak zewsząd zaczęła rozbrzmiewać muzyka...


Z samego wzgórza również roztacza się niesamowity widok na całe miasto i okolicę. Domostwa, które widzicie na poniższych zdjęciach znajdują się u stóp wzgórza, koniecznie więc obejdźcie uliczki i dostańcie się na sam szczyt. Warto.


Kuchnia hiszpańska to zdecydowanie moje smaki. Oczywiście z racji, że nie jem mięsa i ryb moje doświadczenia są ograniczone, ale wierzcie mi, że głodu nie cierpiałam. W każdym z odwiedzonych przez nas lokali znalazłam coś dla siebie. Przede wszystkim w związku z tym, że jestem ogromną fanką ziemniaków, zajadałam się tortillą. To niesamowite jak na dziesiątki różnych sposobów można ją przygotować i cały czas smakuje rewelacyjnie. No i pinchosy czyli takie niewielkie przekąski jak na zdjęciu poniżej, z tortillą również, z serem, z różnymi pastami. No coś pysznego.





Explanada de España czyli główny deptak w Alicante z płytkami, które tworzą niesamowite złudzenie optyczne. Bez obaw, wszystko wygląda jakby falowało, ale w rzeczywistości powierzchnia jest zupełnie płaska. Do tego palmy wzdłuż całej ścieżki, urocze, typowo południowe klimaty.


Plaża miejska. Nie sposób jej nie zauważyć, w samym centrum miasta, wzdłuż deptaku spacerowego, z pełną infrastrukturą. Doskonałe miejsce by odpocząć po spacerze.





Wspominałam coś o kulinariach? :) Paella w wersji z owocami morza. Jedna z najlepszych jakie znaleźliśmy, przynajmniej z opinii Pawła.
Do tego Sangria, żadna inna kupiona gdziekolwiek w Polsce, nie smakuje tak samo.


Widok z Estillo de Santa Barbara. Świetna możliwość aby zorientować się z grubsza w układzie miasta ponieważ Alicante jest bardzo rozległe i rozciąga się, aż po widoczny na zdjęciu poniżej cypel.











No i Alicante nocą, widok z wysokości mariny.


I co ważne jeszcze. Jedno samo Alicante, ale drugie to też miasta sąsiednie. Mieliśmy tę cudowną możliwość, że na miejscu mieszka Kasia, która poznałam swego czasu na Instagramie. To Kasia właśnie obwiozła nas po okolicach i opowiedziała co nie co. Tak w ogóle to jest świetny przykład na to jak internet łączy ludzi. Nowe sposoby komunikacji nie są złe, nie są gorsze niż kiedyś, są inne i dają nam rewelacyjne możliwości poznania ludzi, których pewnie w inny sposób nigdy byśmy nie spotkali.


Cudowne wzgórza w Villajoyosa, z widokiem, który zapiera dech w piersiach.


A na deser jeszcze stara miasto Villajoyosa z uroczymi kolorowymi zabudowaniami.














A kilkanaście minut jazdy samochodem dalej, równie urocza choć totalnie inna Altea.








I najstarsza część miasta, umiejscowiona na wzgórzu i nie ma co się dziwić - z cudownym widokiem. Zabudowania totalnie inne niż chwilę wcześniej w Villajoyosa, dominuje biel i błękit. Coś jakby po grecku, prawda? :)














Listopad, a jakby wiosna, prawda? A nie mówiłam, że warto odwiedzić te miejsca po sezonie.


To co, za chwilę kolejna podróż. Tyle tego świata jest jeszcze do zobaczenia.