2016/09/11

SIERPIEŃ 2016 - PRZEGLĄD SUBIEKTYWNY


Sierpień był absolutnie cudowny. Ja wiem, że może nie było to najbardziej słoneczne lato ostatnich lat, ale wydaje mi się, że tych słonecznych dni było jednak na tyle by zbudować sobie porządny bagaż, letnich, kolorowych wspomnień. Koniec sierpnia to też koniec wakacji, ale bardzo podoba mi się to co ostatnio powiedział mi Paweł...
"My już nie chodzimy do szkoły więc wakacje mamy cały rok" :))) I tego będę się trzymać.


Gdańsk w tym roku chyba pobił kolejny rekord jeśli chodzi o liczbę turystów, która nas odwiedziła. Było bardzo tłoczno i bardzo gwarno. I chociaż czasem potrafiło to być męczące, zwłaszcza na ulicach Starego Miasta w trakcie Jarmarku dominikańskiego, to jednak wiem, że moje miasto właśnie w dużej części z turystów żyje więc należy się tylko cieszyć.
Niedługo przyjdzie jesień, zrobi się luźniej i wtedy przyjdzie czas na wolniejszy rytm. A lato ma być gwarne. Poza tym zawsze można uciec kawałek dalej za miasto jak się pragnie spokoju, każdy z mieszkańców ma takie swoje tajemnicze miejscówki ;)


A my na chwilę pozwoliliśmy sobie uciec trochę na południe i w trzy dni zrobiliśmy krótki trip po Toskanii. To nasza pierwsza wizyta w tym regionie i na razie odwiedziliśmy Pizę, Florencję i Livorno. Jest już plan na kolejną podróż na wiosnę, tym razem będą to bardziej małomiasteczkowe regiony Toskanii właśnie.


Włoska kawa, aperol, który we Włoszech właśnie smakuje wyjątkowo, wino toskańskie, białe, czerwone. Tak, jedzenie i picie zdecydowanie zajęło nam sporo czasu podczas tej podróży.


My w ogóle dużo jemy :) Po powrocie do kraju wróciliśmy do naszych sprawdzonych miejscówek, ale i poznaliśmy zupełnie nowe. Kolejno od lewego, górnego rogu.
La cantina czyli kuchnia włoska, dalej Cały Gaweł czyli jeden z sopockich lokali wzdłuż odnowionego dworca - burger wege rewelacja, Pyra - mój ukochany, swojski lokal z wariacjami na temat ziemniaka oraz The mexican w Sopocie.
Wszystkie moje ulubione lokale znajdziecie pod tym LINKIEM. Coś czuję, że wpis będzie trzeba niedługo zaktualizować bo ciągle poznaję nowe miejsca, które warto polecać.


Jak lody to tylko w Altanie smaków, też pisałam o nich już kiedyś więcej, o TUTAJ. Najlepsze sorbety ever. A przy okazji wizyty w Sopocie, który jednak w sezonie odwiedzam stosunkowo rzadko, trafiłam do Tarttorii. To kolejny lokal po wspomnianym wyżej Całym Gawle, znajdujący się przy nowym dworcu. Jak będziecie idźcie koniecznie, przepyszne tarty na wiele, wiele sposobów.
UmAm też już kiedyś Wam prezentowałam. Widzicie te urocze słodkości? Wierzcie mi, że one nie tylko wyglądają super, one też super smakują. Takie lemoniady zaś podają w Rotunda Cafe w sopockim Sheratonie. Widok na molo gratis :))


Avocado i ich burgery to mój klasyk, zamawiam w ciemno. Nigdy się nie zawiodłam.  Mamy też w Gdańsku pyszną kuchnię meksykańską w Pubelo. O, i znów lody w Altanie. No cóż :)) A lampka wina to koniecznie w Vino&Panino. Bardzo chillowy, niezobowiązujący lokal z widokiem na Motławę. Jeden z moich ulubieńców.


Trafiłam też nareszcie do nowej kanapkowni w Gdańsku o nazwie Kromka. Kromka znajduje się w Gdańsku Wrzeszczu, a to zdjęcie ich kanapek stało się jednym z rekordzistów na moim Instagramie.
Żeby nie było, czasem też zdarza mi się zrobić coś do jedzenia samej. Ale to tylko czasem :) Na przykład owsianka z borówkami czy sałatka z avocado.


Wkręciłam się też niesamowicie w treningi w CityFit i mam nadzieję, że nie stracę zapału. Na ten moment efekty, które widzę dają mi solidnego kopa do przodu.
CityFit uwielbiam za ogromną powierzchnię i tym samym ogromny wybór sprzętu. Dzięki temu nawet gdy jest tam sporo osób nie ma problemu z dostępnością maszyn do ćwiczeń. Mogę więc sobie zmieniać sprzęt co pięć minut, co jest dla mnie o tyle dobre, że nie nudzę się. Kiedyś przychodząc na trening potrafiłam godzinę spędzić na bieżni bo nic innego nie było wolnego, a to niestety powodowało, że bardzo szybko taki trening mi się przykrzył. Teraz zaś z radością odkryłam, że w klubach to jest jeszcze mnóstwo innego sprzętu, z którego ja kobieta, również mogę z korzyścią dla swojego ciała, korzystać.


Przybyło mi też trochę nowości kosmetycznych. Yope to moje nowe odkrycie, o którym pisałam Wam chwilę wcześniej TUTAJ. Zakupu dokonałam w sklepie Hani, o TUTAJ,  który z tego miejsca kolejny raz polecam. A Hania zaś po przeczytaniu mojego wpisu przygotowała dla Was specjalny 5% rabat na zakupy z hasłem "piekniejestzyc". Także jest dodatkowy pretekst by skorzystać. Hania ma też w ofercie uwielbianą przeze mnie markę Rituals więc ja wrócę na pewno.
Skusiłam się też na tonik marki Resibo. Ten udało mi się dostać stacjonarnie w gdańskiej Sztuce wyboru. Na ten moment nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć o nim nic więcej bo za krótko używam, ale bardzo wiele z Was go chwaliło jak tylko pokazałam go na Instagramie.
Lush jest pamiątką z Włoch. Szamponu i odżywki jeszcze nie próbowałam, ale już teraz mogę powiedzieć, że maska Don't look at me robi naprawdę dobrą robotę.
Czasowo rozstałam się też z lakierami hybrydowymi i na nowo musiałam uzupełnić zapas lakierów do paznokci. Skusiłam się na te marki Semilac, ale nie jestem niestety jakoś specjalnie zadowolona. Testowałam do tej pory jedynie brązy i nie zadowala mnie ani jego trwałość, ani połysk. Odpryskuje i matowieje niestety bardzo szybko. Dokupiłam też od razu wysuszacz, ale wierzcie mi, że szalu nie robi. Zdecydowanie lepiej sprawdza się stary, dobry Seche Vite.


Cześć, cześć :) odkąd mam rozjaśnione włosy czuję się ze sobą zdecydowanie lepiej. Nareszcie udało mi się znaleźć taki kolor, który w pełni mnie zadowala. I nawet jak po dłuższym czasie kolor już się wypłukał i rozjaśnił jeszcze bardziej na słońcu, i tak jestem bardzo zadowolona z efektu.


A jak już przyszły te dni mniej słoneczne to plaże wyglądały tak. Inaczej niż na pierwszych zdjęciach, prawda? Ale przecież cały czas pięknie.
Gdańsk nocą zaś nieustannie robi na mnie wrażenie.

Taki to był sierpień. Jaki będzie kolejny miesiąc? Zobaczymy, postaram się żeby zostawił mnóstwo dobrych wspomnień na jesienne wieczory.