Nie jest łatwo przyznać się do porażki, ale cóż... Nie ma wyjścia. Może ktoś nauczy się na moich błędach.
Skoro publicznie zdeklarowałam się, że będę robić bombki to wypada i publicznie się z tego rozliczyć. Dodam, że w międzyczasie dokupiłam cieniutką wełnę i postanowiłam wykorzystać ja zamiast sznurka, który wcześniej pokazywałam. Miałam obawy czy sznurek nie będzie za sztywny i czy nie będzie problemu z wchłonięciem krochmalu. Wełna, którą wybrałam podobno jest często kupowana w okresie świątecznym właśnie do tego typu zadań, tak przynajmniej dowiedziałam się w pasmanterii.
Z samym krochmalem specjalnego problemu nie było; po zagotowaniu pół litra wody dolałam do niej pół szklanki wody zmieszanej wcześniej z dwoma łyżkami mąki ziemniaczanej, zamieszałam i po chwili zrobiła się konsystencja jak przy kisielu. Dalej to już była brudna robota... Albo ja nie znalazłam bardziej schludnej metody. Rozwinęłam sobie trochę tej wełny i zamoczyłam w krochmalu, następnie powoli wyciągałam i nawijam na nadmuchany wcześniej balon. I tu w międzyczasie pojawiły się dwa problemy - wełna plątała mi się podczas kąpieli w krochmalu i miałam problem z wyciąganiem jej, drugie na wełnie zostawało mi mnóstwo krochmalu i brakowało mi rąk do oczyszczania pasm.
Tutaj te sztuki, które udało się względnie nawinąć, no nie jestem z nich dumna, ale jeszcze walczyłam. Odłożyłam je na folię i ułożyłam pod kaloryferem aby wszystko ładnie wyschło.
Rano wyglądało to tak, faktycznie nitki zrobiły się sztywne. Na zdjęciu widać tylko dwie, bo tylko dwie się ostały. Z pozostałych, o ironio, z balonów zeszło powietrze przez co wszystko owszem zesztywniało, ale się poodkształcało.
Ale nie ma łatwo. Kolejny problem wyszedł na jaw po przebiciu balonów. Znów odkształcenie jak przy poprzednich sztukach, ale i tak już chociaż w mniejszym stopniu, ale... na pasemkach pozostawały mi resztki zasuszonego krochmalu. Słabo to wygląda. A jest to po prostu efekt tego, że miałam zbyt dużo krochmalu na wełnie podczas nakładania. Może gdyby utrzymał się kształt to jeszcze powalczyłabym i starała się oczyścić to z tego krochmalu. A tak...
Chwilowo zapał mi opadł. Nie mam talentu w dłoniach ot co. Już chyba wolę pójść i kupić coś schludnego, czystego i zwyczajnie ładnego. A tymczasem przełykam gorycz porażki, jak uda mi się podnieść to jeszcze raz spróbuję, a jak nie to skończę na zakupach i też będzie pięknie :)
Kasia