2019/08/16

JAK ZORGANIZOWAĆ KRÓTKI WYJAZD DO WŁOCH / MEDIOLAN / VARENNA / LECCO / COMO


Moja ostatnia podróż do Włoch była podróżą bardzo planowaną. Głównie dlatego, że był to tym razem prezent urodzinowy dla mojej Mamy. W kwietniu tego roku odwiedziliśmy Grecję gdy urodziny miał mój Tata, po kilku miesiącach przyszła kolej właśnie na Mamę.
Zdecydowałam się na Włochy z tego powodu, że byłam tam już wielokrotnie, a tym razem miałam lecieć tylko z Mamą, zależało mi więc na miejscu, które znam, i w którym czuję się swobodnie. No i oczywiście ten kierunek jak zawsze okazał się strzałem w dziesiątkę.

Na wstępie od razu wam zaznaczę, że Włochy są w mojej ocenie bardzo proste w podróżowaniu, przede wszystkim nie zaskoczą nas jakieś wielkie różnice komunikacyjne, nie różnimy się kulturowo, nie ma większych zagrożeń naturalnych, a i pogoda jest dość łaskawa dla odwiedzających.


BILETY LOTNICZE

Bilety na samolot  kupiłam już na początku roku. Wiedziałam wtedy, że w roku bieżącym będę chciała zrobić taki sam prezent zarówno Mamie jak i Tacie, no i doskonale znałam termin, w którym mieliśmy lecieć bo założenie było takie, aby podróż przypadała w dzień urodzin. Pozwoliło to też rodzicom przygotować się odpowiednio wcześnie bo informację o tym prezencie otrzymali zawczasu.

Bilety dla dwóch osób, w dwie strony kosztowały dokładnie 444.72 zł.
Po prostu znając termin lotu, sprawdzałam regularnie stronę WizzAir i Ryanair, śledząc ceny. Gdy pojawiła się taka, która była dla mnie akceptowalna, dokonałam zakupu biletów.

Tak jak już nie raz wam wspominałam, na dwu-, trzydniowe loty, latam zawsze z małym bagażem podręcznym. Nie dotyczą mnie więc dodatkowe koszty związane z dużym bagażem podręcznym czy bagażem rejestrowym.
Jedno na co się zdecydowałam podczas tego lotu, a z czego również do tej pory nie korzystałam, to wybór miejsca w samolocie. Jak latam razem z Pawłem, jest nam szczerze obojętne gdzie nas system rozsadzi. Wychodzimy z założenie, że te 2-3 godziny osobno, naprawdę nie zrobią nam krzywdy. Z Mamą zaś sytuacja była trochę inna, chciałam abyśmy siedziały razem i aby Mama miała miejsce od okna, tak żeby mogła sobie śledzić widoki za oknem. Ta opcja kosztowała mnie dodatkowo 126 zł.



NOCLEG

Nocleg rezerwowałam nam przez serwis Airbnb. O miejscu, które wybrałam, i które już mogę wam napisać, że je polecam, stworzę osobny wpis. Natomiast co ważne, naszą bazą noclegową był Mediolan.

Wylatywałyśmy w sobotę w południe, na miejscu miałyśmy niedzielę i poniedziałek, we wtorek rano był powrót. Plan na tę podróż był więc taki aby w sobotę pokazać Mamie jeszcze kawałek Mediolanu, w niedzielę pojechać gdzieś nad Jezioro Como, w poniedziałek cały dzień na Mediolan, no i we wtorek powrót. Ten plan w trakcie uległ modyfikacji, ale o tym poniżej.

Poniżej zaś zostawiam od razu link do serwisu Airbnb. Jeżeli założycie konto w serwisie korzystając z tego linka, otrzymacie od razu zniżkę 100 zł na waszą podróż, ja zaś otrzymam z tytułu polecenie zniżkę w wysokości 75 zł.




TRANSFERY

Nasz lot realizowany był liniami Ryanair z lądowaniem na lotnisku Orio al Serio (kod: BGY) i jest to lotnisko pod miejscowością Bergamo. Do samego Mediolanu transferowałyśmy się autobusem spod lotniska.
I teraz co ważne, transfer jest naprawdę bardzo prosty. Nawet jeżeli obawiacie się bariery komunikacyjnej związanej z brakiem znajomości języka, bez obaw, dacie radę.
Stanowiska autobusowe na lotnisku Orio al Serio pod Bergamo znajdują się zaraz po wyjściu z lotniska. Nie przegapicie ich, naprawdę. Autobusy mają za szybą opisy dokąd jadą, przy każdym z nich zresztą stoją kierowcy i ich pomocnicy i nawołują po nazwie miejsca docelowego. Jadąc do Mediolanu wybieracie ten z opisem Milan (Stazione Centrale). Bilet kosztuje obecnie ( w sierpniu 2019) 7 euro, możecie kupić go u kierowcy płacąc gotówką. Bez obaw, ze biletów zabraknie, że miejsc w autobusie zabraknie. Autobusy odjeżdżają co 10-15 minut, są dostosowane do godzin przylotów samolotów. Nie każdy kto z wami podróżuje transferuje się autobusem w to samo miejsce, nie ma więc obaw, że cała reszta pasażerów z samolotu zajmie wam miejsca. Nie trzeba więc specjalnie się spieszyć i biec. Jeszcze nigdy nie zdażyło mi się jechać pełnym autobusem, a lądowałam o przeróżnych godzinach.
Milan (Stazione Centrale) to nazwa przystanku docelowego. Autobus nie będzie zatrzymywał się nigdzie po drodze (za wyjątkiem trzech czy czterech kursów dziennie, które mają zjazd na przystanek po drodze). Gdybyście mieli wątpliwości, pytajcie po prostu kierowcę o "Milan Stazione Centrale". Nazwa przystanku docelowego to nazwa głównego dworca w Mediolanie bo tam zatrzymują się autobusy transferowe. Kurs trwa godzinę.



MEDIOLAN

My akurat prosto po przyjeździe do Mediolanu udałyśmy się do naszego mieszkania bo byłyśmy umówione z gospodarzem na odbiór kluczy. A po pozostawieniu bagażu, od razu ruszyłyśmy w miasto. Tego dnia udało mi się pokazać Mamie przede wszystkim Duomo Milan czyli Katedrę w Mediolanie i najbliższe okolice.


VARENNA

Bardziej istotny był dla nas dzień II bo wtedy ruszałyśmy w naszą małą podróż po Włoszech gdzie przystankiem było urocze miasteczko Varenna.
Do Varenny jechałyśmy z kolei pociągiem. Ja w ogóle bardzo polecam podróżowanie po Włoszech koleją, jest bardzo proste, intuicyjne, i takie polskie. Włoskie koleje Trenitalia bardzo przypominają mi nasze PKP w związku z czym czuję się w nich dość swobodnie.

Bilet na pociąg kupiłam jeszcze w Polsce. Na temat zakupu biletów na pociąg we Włoszech przygotuję jednak oddzielny post bo to się może dodatkowo przydać. Niemniej możecie takowe bilety kupić wcześniej przez internet właśnie, są imienne, drukujecie je sobie wtedy i są waszym dokumentem podróży, za okazaniem dokumentu tożsamości wtedy.


Bilet na trasie Milan - Varenna kosztował nas 6.70 euro.
Powrotny Varenna - Milan, tak samo, 6.70 euro za osobę.
Bilety miałam od razu kupione na konkretną godzinę, obowiązujące w klasie 2.


Jeżeli jeszcze nie byliście na północy Włoch, to bardzo polecam żeby planując podróż uwzględnić Jezioro Como i miasteczka nad nim leżące. To są naprawdę niesamowite okolice. Woda i góry są w mojej ocenie jednym z najlepszych połączeń w naturze, gdy do tego dochodzi jeszcze bujna roślinność, robi się po prostu bajecznie.

Wysiadając na stacji w Varennie, od razu rzucą wam się w oczy oznaczenia jak dojść nad jezioro. I myślę, że warto aby był to główny punkt programu. Schodzicie nad jezioro i następnie spacerujecie wzdłuż linii brzegowej, później zaś zaczynacie wchodzić w małe, wąskie uliczki. To jest prawdziwy klimat północnych Włoch. Coś pięknego.


Takie widoki będą was raczyły przez całą trasę wzdłuż linii brzegowej. Varenna to przede wszystkim doświadczanie natury. Nie jest też tam tak bardzo tłumnie jak w większych i bardziej popularnych miastach nad jeziorem Como więc można spędzić czas naprawdę bardzo przyjemnie.
Z Varenny możecie też popłynąć statkiem do innych, sąsiednich miejscowości, np. słynne Bellagio. To już zależy tylko od tego jaką ilością czasu dysponujemy i jakie też są prognozy pogody. My akurat miałyśmy bilet na pociąg późno wieczorny, ale z kolei w dniu naszego pobytu, prognozy pokazywały, że popołudniu będą występowały silne opady i burze. Nie zdecydowałam się więc na żaden rejs, z obawy, że jeżeli zmieni się pogoda, może być problem z powrotem drogą wodną.








Żeby jednak maksymalnie wykorzystać czas, zdecydowałyśmy się na inne rozwiązanie. Koło godziny 15 wróciłyśmy na stację kolejową i zdecydowałyśmy się pojechać do Lecco. Lecco to kolejna miejscowość nad Jeziorem Como, która jest już na drodze powrotnej z Varenny do Mediolanu. Uznałyśmy więc, że zobaczymy jeszcze jedno miejsce, a będziemy już niejako w drodze powrotnej do Mediolanu.
Z tej racji jednak, że miałyśmy już wykupiony bilet powrotny na konkretną godzinę, na ten odcinek musiałyśmy wykupić nowy bilet. Na dworcu w Varennie nie ma automatów biletowych, a kasa akurat była zamknięta (rano jak przyjechałyśmy była otwarta), w takiej sytuacji bilet kupuje się po prostu jak u nas, w pociągu.


Lecco miałam już okazję odwiedzić kilka lat wcześniej i pamiętam, że zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Miałam więc okazję żeby odświeżyć wspomnienia. 
Lecco jest zupełnie inne niż Varenna, ta druga jest zdecydowanie bardziej kameralna i naturalna. Lecco to już większe miasteczko, ze zdecydowanie większą ilością turystów. Niemniej piękne również, z równie cudowną linią brzegową i ścieżką spacerową, chociaż po prostu mniej kameralną.
No i do tego te wąskie uliczki u podnóża gór.






COMO

Varenna i Lecco tak bardzo spodobały się mojej Mamie, że postanowiłyśmy zmienić nasze plany. Poniedziałek miałyśmy spędzić w Mediolanie, ale uznałyśmy, że lepiej będzie jednak pojeździć dalej wzdłuż Jeziora Como, i tak zdecydowałyśmy się na miejscowość Como.

No i tutaj wielkie wow. Bo tak jak byłam urzeczona Lecco, które wydawało mi się być takim odpowiednikiem Como, tak Como właśnie jest w mojej prywatniej ocenie, o wiele bardziej atrakcyjne. Nie ujmując oczywiście Lecco bo też jest urocze, ale Como w moim prywatnym rankingu jest bardziej atrakcyjne. Mimo, że jest jeszcze większe i równie zatłoczone, to może ta ilość turystów nie była po prostu tak odczuwalna.


Niewątpliwa atrakcja Como to wjazd kolejką wysokościową do miejscowości Brunate, która stanowi świetny punkt widokowy na jezioro. W sezonie wysokim niestety natknięcie się na długi czas oczekiwania, kolejki jeżdżą co 15 minut i nam zeszło godzinę czekania, ale warto.
Bilet kosztuje 5.50 euro i obowiązuje do razu na kurs w górę i w dół.


Niemniej gdybyście pozostali na dole, samo Como ma dużo do zaoferowania. Miasto leży u podnóża gór, człowiek czuje się niejako otoczony czując ich bliskość. Do tego na jeziorze zbudowano molo, które pozwala wejść niejako w wodę. Bardzo polecam taki spacer.
Do tego oczywiście dodatkowo wszelkie atrakcje miasta, z tymi słynnymi uliczkami, zabudowaniami, restauracjami.


Bilet na pociąg do Como kosztował 4.80 euro, w jedną stronę, za jedną osobę. Kupiłyśmy go w automacie biletowym na dworcu w Mediolanie, ale o samym procesie zakupu biletów napiszę przy kolejnej okazji. Powrotny również kupiłyśmy w automacie, ale już w Como (na dworcu w Como jest automat więc fakt czy kasa jest otwarta czy zamknięta, nie będzie was dotyczył).


Podczas tej podróży nie zauważyłam jakiejś wielkiej różnicy w cenach, w stosunku do lat ubiegłych. Przykładowo pizza kosztowała od około 8 euro, lampka wina od 4 euro, gnocchi około 10 euro, risotto 8 euro, butelka wody 1 - 1.5 euro, butelka wody w markecie 0,35 euro. Oczywiście ceny bywały nieznacznie niższe lub dużo w górę, w zależności od miejsca. 


To co, kto planuje północ Włoch? Ja już dziś wiem, że wracam. Ale tak jak wspomniałam wyżej, Włochy to akurat kierunek, na który staram się wracać regularnie, choćby na chwilę gdy potrzebuję odpocząć. I cieszę się ogromnie, że tym razem udało mi się pokazać mojego podróżniczego świata mojej Mamie.