2014/03/30

THE BODY SHOP - RASPBERRY


Kolejny zapach The Body Shop zaliczony. Tym razem raspberry czyli malina. Powiem tak, jagoda została zdetronizowana, ale malina i tak podium nie dostanie...

Zapach to strasznie indywidualna kwestia więc ciężko polecać lub odradzać, mogę jedynie starać się go jak najbardziej realnie opisać.
Malina trafiła do mnie w postaci prezentu na 8 marca, w zestawie znalazł się żel po prysznic i balsam do ciała. Dziś już stan posiadania zdążył się zwiększyć i na półce stoi jeszcze masełko i peeling, te dwa na razie nieużywane bo co innego obecnie na tapecie, więc spokojnie czekają na swoją kolej.


A jak pachnie malina? Malina pachnie intensywnie! I to bardzo, to zapach wyczuwalny, mocny. Ale uwaga, nie spodziewajcie się zapachu świeżego jak zapach malin rwanych prosto z krzaka. Bo TBS-owska malina pachnie jak... sok malinowy. Kojarzycie te sprzedawane w butelkach soki do herbaty czy też rozcieńczania z wodą? To właśnie ten zapach; słodki, mocny, trochę lepki. Zapach, który zostaje z nami; po prysznicu zawsze zawijam się w szlafrok no więc cały kołnierz pachnie mi teraz sokiem malinowym :) Dla jednych to plus, dla innych minus.
Sam żel jest bardzo przyjemny, nie jest rzadki, używam go na gąbkę i pieni się w sam raz, oczyszcza i odświeża. Taka jego rola i spełnia ją bardzo dobrze. 
Balsam zaś to 250 ml buteleczka z pompką, której zawartość pachnie jedynie odrobinę mniej intensywnie niż żel.


Konsystencja typowa dla balsamów - lekka, łatwo się rozprowadza, szybko wchłania w skórę, nie pozostawia lepkiej mazi. Nawilża, ale nie sądzę żeby poradził sobie z mocno przesuszoną skórą.


Dla mnie niewątpliwie ogromną zaletą tych produktów jest zapach, który paradoksalnie dla innych może stać się wadą ;) Było nie było, będąc w The Body Shop koniecznie powąchajcie malinę, może akurat zaskoczy ;)
Dla mnie malina mimo swej słodyczy jest zdecydowanie bardziej przyjemna niż jagoda, ale nie tak przyjemna jak brzoskwinia czy mango..., które już mam w domu, w zapasach - promocja była to kupiłam na zaś ;) Ale o tym to już innym razem.


Kasia