2018/01/31

CZY BYCIE ZAJĘTYM JEST MODNE I CZY WSZYSTKO MUSIMY PLANOWAĆ


Wszelkiego rodzaju planery szturmem zdobyły nasz rynek. Kolorowy w kratkę, szary w linię, z podziałem na bloki, bez, z miejscem na dodatkowe notatki i tak dalej, i tak dalej. Gdziekolwiek się nie obejrzę wszędzie planery. Każdy chce teraz planować, rozpisywać zadania tydzień po tygodniu, dzień po dniu, godzina po godzinie. I tak jak uważam, że w samym planowaniu jako takim nie ma nic złego, ba, pozwala nam lepiej się zorganizować. Tak czasem zastanawiam się czy nazbyt skrupulatne planowanie wszystkiego nie powoduje, że sami na siebie narzucamy ogromną presję. Zbyt dużą presję.

Jak spojrzałam niedawno w zawartość kilku planerów udostępnionych w sieci to większość stron była zapisana od góry, do dołu. Cały dzień skrupulatnie rozplanowany, od pobudki, przez gimnastykę, śniadanie, kilkanaście zadań zawodowych, przygotowywanie obiadu, aż po czas na sen. I przyznam się wam, że trochę mnie to zaskoczyło.



PLANOWANIE JEST POTRZEBNE

Nie będę tego absolutnie kwestionować. Sama przypisuję zadania do dni. Pozwala mi to panować nad moim czasem i przede wszystkim nie zapominać, że w ogóle mam dane zadanie do wykonania.
Jeżeli jednak nie jestem gdzieś umówiona na konkretną godzinę, co samo w sobie narzuciłoby mi konieczność  określenia zadania w czasie, to nie zawężam się godzinami.

Ktoś pewnie powie, że łatwo mi mówić bo nie mam dzieci i pracuję sama dla siebie będąc sobie szefem. Pewnie trochę tak. Nasz model życia z pewnością będzie determinował skrupulatność planowania zadań. Zastanawiam się jednak czy tym bardziej, przy dużej ilości obowiązków, godzinne planowanie nie powoduje, że chodzimy jak w zegarku, w negatywnym tego słowa znaczeniu.



GDZIE JEST MIEJSCE NA SPONTANICZNOŚĆ

Czy naprawdę wszyscy jesteśmy już tak permanentnie zajęci? Czy my sobie po prostu nie narzucamy zbyt wielu zadań, nie za dużo od siebie oczekujemy?
Planujemy już nie tylko obowiązki zawodowe, ale i życie osobiste. Spotkałam się nawet z sytuacja gdy dwójka mieszkających ze sobą ludzi, ustawiała sobie spotkania w kalendarzu on-line żeby znaleźć czas dla siebie. Żeby mogli spotkać się ze sobą.

Może niektóre zadania warto wrzucić po prostu na listę do zrobienia, ale już niekoniecznie przypisywać je w czasie. Tak, aby nie mieć codziennie na sobie presji, że przez cały dzień jest coś do zrobienia.



ZOSTAW CZAS DO WYKORZYSTANIA NA NIC

Gdzie jest miejsce na nicnierobienie? Gdzie miejsce na odpoczynek? Czy bycie zajętym to wyznacznik naszych czasów? Czy wszystko musi być zaplanowane, poukładane?

Mam wrażenie, że im bardziej zajęty kalendarz, im więcej zadań, tym większa satysfakcja. A przecież posiadanie czasu wolnego, planowanie sobie czasu wolnego nie jest niczym karygodnym. Mamy prawo do nicnierobienia. Jeżeli będziemy mieli ochotę, wykonamy w tym czasie jakieś zadania z listy, ale jeśli nie, to po prostu nie. Zostawmy sobie dowolność w wyborze. Może nie mam dziś ochoty na mycie okien, ale za to chętnie zrobię prasowanie. Taka banalna zamiana czynności. A może nie zrobię nic, i też świat się nie zatrzyma.

Planując godzina po godzinie, gdy z jakimś zadaniem nie zdążymy, frustrujemy się, że znów coś jest nie zrobione, przerzucamy to na kolejny dzień i lista się piętrzy.


NIE NEGUJĘ PLANOWANIA

Planowanie jest ok., bo pozwala panować nad codziennością. Ale uważam, że nie należy planować każdej czynności. Część dnia powinna zostać do dowolnej dyspozycji. Dla własnego komfortu. Możesz w tym czasie spać, leżeć, wyjść na spacer, poczytać książkę albo zrobić coś z listy zadań nieprzypisanych, ale TYLKO WTEDY GDY MASZ NA TO OCHOTĘ.

Albo zaproponuję kompromis. Planuj też czas wolny. I jeśli już chcesz skrupulatnie trzymać się kalendarza, to równie skrupulatnie pilnuj czasu na odpoczynek. Nie przesuwaj tylko na niego poprzedniego zadania bo właśnie się nie wyrobiłaś... Przecież odpoczynek to też Twoje zadanie :)